|
|
Poll :: Oceń: |
:) |
|
100% |
[ 1 ] |
:| |
|
0% |
[ 0 ] |
:( |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 1 |
|
Autor |
Wiadomość |
Labellui Cua
..::HighGuru Shur'tugal::.. (ExtraMod)
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 5162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: confiteor.mylog.pl
|
Wysłany:
Czw 19:36, 11 Paź 2007 |
|
Tekst ten umieszczam z myślą, iż najlepszym lekarstwem na brak Wena jest kop w tyłek od czytelników. A zakończyć czas najwyższy, ponieważ pierwotny szkic powstał dwa lata temu? trzy? Nieważne. Ważne, że jest i potrafię to czytać bez odrazy na twarzy.
Z podziękowaniami dla Eni, lecz z dedykacją dla Mirzy - tak, Słońce, to dedykacja z podtekstem!
Nie związane z żadnym fantomem.
Krótki wyjątek z dość długiej podróży.
- Zrobię to – powiedziała.
Klinga miecza błyszczała w słońcu. Czarowała. Hipnotyzowała.
Zimny śmiech drażnił w uszy.
Nie odważysz się.
Klinga błyszczała. Hipnotyzowała.
Bała się.
- Bój się.
Była zła. Bardzo zła.
Klinga błyszczała. Upadła.
Cięcie. Piruet. Unik. I jeszcze raz cięcie. Była zła. Bardzo zła.
Klinga odskoczyła. Promienie słońca zatańczyły na jej gładkiej powierzchni. Był szybki.
Znów piruet. Cięcie w szyje. Powinno zabić. Zawsze zabijało.
Nie zabiło.
Cięcie, unik. Krok do tyłu.
Cięła w dół. W ostatniej chwili jednak zrobiła piruet. Uderzyła ślepo.
Tym razem była szybsza.
Klinga, błyszczała, hipnotyzowała. Spływała po niej czarna ciecz.
*
- Maroon! Maroon!
Gwałtownie usiadła. Jej włosy kleiły się od potu.
- Krzyczałam. – To było stwierdzenie, nie pytanie.
- Krzyczałaś.
- Musimy natychmiast ruszać.
- Ale rozbiliśmy obóz...
- Miałeś nie zadawać pytań.
On był od niej starszy wiekiem. Ona doświadczeniem.
Szybko i bez zbędnych ceregieli zwinęli obóz i wskoczyli na konie. Kilka minut później jechali gestym lasem, twarzą skierowaną w stronę wschodzącego słońca. Wyglądali dziwnie – młoda dziewczyna z mieczem przy pasie na rosłym ogierze i jadący za nią wiernie mężczyzna z łukiem w pogotowiu. Ale oni nie widzieli w tym nic dziwnego. Znali się od dawna.
Przynajmniej tak im się zdawało.
- Napnij łuk – powiedziała. – Dalej są bagna. Musimy wjechać na gościniec.
Mężczyzna kiwnął głową i posłusznie nałożył cięciwę.
Tuż po tym, jak słońce wyszło za horyzont wjechali na drogę. Słońce oświeciło przewalone wozy rozkładające się już trupy żołnierzy i żerujące na ich ciałach ptaki. Jeszcze tak niedawno na te oznaki zakończonej już wojny obydwoje lądowali w krzakach, wymiotując obficie. Teraz jednak mijali je bez mrugnięcia okiem.
Wojna znieczula.
Nie zajechali za daleko, jak zobaczyli małą wieś. A raczej jej resztki. Zamiast chałup stały zgliszcza, jak wszystkie, przez które przetoczyły się wojska. Ta jednak była inna od tych, które mijali wcześniej. Nigdzie nie było widać śladów krwi, niektóre szczątki domów były porozbierane. Tuż pod lasem znajdował się rząd świeżych mogił.
Popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.
Na samym krańcu pogorzeliska stała chałupa, której nie strawił całkowicie ogień. Obok znajdowała się studnia z nowym, prowizorycznie skonstruowanym żurawiem. Z komina unosił się dym.
- Zatrzymajmy się.
- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł. Nie odjechaliśmy daleko...
- Aby zarządzić postój nie potrzebny mi jest szósty zmysł. Wystarczy mi mój pęcherz.
- Eee... Aha. Dobrze. Postój.
Maroon uśmiechnęła się i zeskoczyła z konia. Najbliższe krzaki znajdowały się koło domu. Gdy do nich doszła stwierdziła, że z załatwiania się za nich nici. Wystarczyło, że ktoś z zamieszkanej chałupy wyszedłby, a miałby piękny widok na jej bladą rzyć. Zaklinając wszystko wokół ruszyła dalej.
Mężczyzna na koniu zaśmiał się.
- Popatrz, popatrz, taka mężna z niej wojowniczka, a ucieka! To zwykła kobieca nieśmiałość czy masz aż takie skrupuły?
„Ja? Skrupuły?” pomyślała, dopinając się i wsiadając na konia. „Ja mam ich zbyt mało”.
*
Odskoczyła z przestrachem.
I tak nie ucieknie.
Czarna ciecz kłębiła się, tworzyła przedziwne kształty.
Cofnęła się jeszcze krok.
Na plecach poczuła zimny chłód skały.
Wyciągnęła miecz.
To ci nie pomoże. Nic już nie możesz zrobić. Nie uciekniesz.
Przed jej oczami przewijały się obrazy.
Krzyk. Ból.
- Nie!
Nie krzycz. Wiesz, że nie uciekniesz. Należysz do nas.
Czarna ciecz była coraz bliżej. Co raz bliżej jej przesuwały się obrazy.
Krzyk. Ból. Rozpacz.
*
Na zachodzie pojawił się słup dymu.
- To tam...?
- Tak. Tam. Dlatego tak szybko odjechaliśmy. Niedługo dojadą do wioski.
- Mogliśmy ostrzec tych ludzi!
- Ci ludzie już wiedzą. Nie tylko ty widzisz ten dym.
Popatrzył na nią. Jechała w milczeniu, wpatrując się w grzywę konia.
Nigdy nie przestanie go zadziwiać. Tak jak wtedy, gdy spotkali się pierwszy raz.
*
Uciekali z wioski zajętej przez wojsko. Na plecach nieśli wszystko to, co zdołali udźwignąć. Cały zostawiony dobytek płonął. To była trudna ucieczka.
Zatrzymali się w lesie dopiero wtedy, gdy nie mieli siły biec, a deszcz doszczętnie rozmókł grunt pod nogami. Zatrzymali się pod szybko skleconym, prowizorycznym szałasem. Rozpalili ognisko. Wtedy pojawiła się ona.
Była cała przemoknięta. Jej czarne włosy kleiły się do twarzy. Miała przy sobie tylko mały kordzik.
Jej ubranie było całe przesiąknięte krwią.
Najpierw nie chciała podejść. Stała i z daleka patrzyła.
Potem najwidoczniej pojęła, że nie ma nic do stracenia.
Nie mówiła nic. Pozwoliła opatulić się kocem. Nie odpowiadała na żadne pytania, siedziała tylko skulona i wpatrywała się w ogień.
Potem zaczęła opowiadać.
- Jechałam wraz z moim... opiekunem do Skangee, gdy na gościńcu pomiędzy rzeką Urą a Mekkon napadli nas bandyci. Chcieli odbić nasze konie. Gdy jednemu strzeliłam strzałą w oko, rzucili się na nas. Zabili najpierw wierzchowce pod nami, a potem mojego towarzysza. Mi udało się wymknąć. Od dwóch dni błądzę po tych lasach.
Wszyscy siedzieli w ciszy, wpatrując się w jej dziecinną twarz.
Jej oczy skierowane były na ognisko, patrzyły beznamiętnie w płomienie. Co widziały? Krew? Śmierć?
Długo się nad tym zastanawiał. Aż w końcu pojął, że i tak tego nie odgadnie.
Kiedy kładli się do snu, aby choć trochę odpocząć tej nocy, podeszła do niego.
- Jak masz na imię? – zapytała cicho.
- Jeve.
- A więc Jeve, czy mogę spać dziś koło ciebie?
- Możesz.
- Mam tylko jedną prośbę...
- Jaką?
- Obudź mnie, jeśli będę krzyczała.
- Dobrze.
Krzyczała. A on ją obudził.
W taki oto sposób narodziło się coś, co kształtem i formą przypominało przyjaźń.
Rankiem postanowił coś upolować.
Nie potrafił polować. Był rybakiem przez prawie 20 lat i siedem pokoleń. Wojna nauczyła go bronić siebie i bliskich, lecz nie potrafił ani siebie ani bliskich wykarmić. Ale musiał.
Wziął kradziony łuk i poszedł w las. Zaszył się w zaroślach i czekał. Czekał cierpliwie.
Usłyszał za sobą śmiech.
- Przecież ty nie masz pojęcia o polowaniu – stwierdziła Maroon, kucając obok niego. – Jesteś rybakiem. Nie potrafisz polować.
- A ty niby potrafisz?
- Na pewno lepiej od ciebie. Mam na sumieniu nawet kilkoro ludzi, wiesz?
Powiedziała to tak lekko, że aż przeszły mu ciarki po plecach.
Długo siedzieli w zaroślach, czekając na zwierzynę.
Kiedy stracił piątą strzałę, bez słowa odebrała mu łuk. Po chwili leżał koło niej dzik, kilka wiewiórek i jakiś ptak, którego widział pierwszy raz w życiu. Wszystkie zabite w sposób niepodważający profesjonalizmu łuczniczki.
Już mieli odchodzić, gdy kilkanaście stóp od nich pojawiła się młoda sarna. Dziewczyna gestem nakazała mu milczenie i ponownie napięła łuk. Nie zdążyła wystrzelić; sarna w popłochu uciekła.
- O, cholera. – Maroon zgarnęła jednym ruchem martwe gryzonie. – Uciekaj!
Nie ubiegli daleko; pięćdziesiąt metrów dalej jeźdźcy otoczyli ich ze wszystkich stron.
- Grahe’seth! – krzyknął triumfalnie jeden z nich. – Mamy ich!
Jave z przerażeniem stwierdził, że wszyscy mężczyźni mają wyszyte na ramionach srebrne półksiężyce. Zaczął rozpaczliwie szukać drogi ucieczki, jednak wiedział, że nie umkną. Nie przed siedmioma ciężkozbrojnymi wojownikami Ner’turu.
Maroon odważnie spojrzała w oczy dowódcy.
- The Gretho mat’h! Washe tef? – rzekła spokojnie, jakby mówiła o pogodzie.
Jeździec pobladł.
- Metra Ghana tef! – Jave nie rozumiał słów, jednak na ton głosu mężczyzny poczuł dreszcze na plecach. Spojrzał na swoją towarzyszkę. Uśmiechała się. Jej ręka powoli zmierzała w stronę pasa…
- Fomg tjag! – krzyknął nagle jeden z jeźdźców, wyciągając miecz. Powietrze przeciął świst. Kary koń zaczął się wierzgać, aż nie zrzucił ciała. Mężczyzna upadł na ziemię z głośnym hukiem. Sztylet, który przed chwilą znajdował się za paskiem dziewczyny tkwił w jego gardle. Nikt nie zareagował, póki ta nie podbiegła do trupa i nie wyciągnęła broni z pochwy mężczyzny.
- Homa ne – rzekła, ustawiając się w pozycji.
- Ho blesa trepie theh – zaśmiał się, wyciągając swój miecz.
- Homa ne, tersa – powtórzyła, zachęcając go.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko; dowódca wydał rozkaz i cała szóstka ruszyła na nią. Jave nie zdążył nawet zamknąć oczu, nim dziewczyna z szaleństwem w oczach zabiła dwóch żołnierzy. Reszta w popłochu uciekła w głąb lasu.
Powoli wstał z ziemi i otarł kropelki krwi z twarzy. Nawet nie pamiętał, kiedy upadł.
- Zabiłaś troje ludzi. – odrzekł, patrząc jak Maroon najspokojniej w świecie łapię dwa konie żołnierzy za uzdy i przywiązuje je do drzewa. – Troje ludzi. W niecałą minutę.
- Wiem – mruknęła z nad juków.
- Troje ludzi! W niecałą minutę!
Cmoknęła.
- Powtarzasz się. Lepiej ich przeszukaj, jeśli chcesz się do czegoś przydać.
Jave z odrazą na twarzy przykląkł przy trupie i począł penetrować jego kieszenie. Wszystkie były puste. Dopiero przy drugim ciele znalazł garść monet. Przez chwilę ważył je w dłoni.
- Za coś takiego mógłbym kupić całkiem sprawną łódź.
- Mógłbyś. Lecz teraz jest wojna, za coś takiego wyżyjesz najwyżej dwa tygodnie. – Odebrała mu monety i wrzuciła do juków. – Szukaj dalej.
Przy trzecim ciele nie znalazł pieniędzy. Za to zauważył zakrwawioną odznakę. Gwizdnął cicho.
- Widzę, że sięgasz wysoko. Ten był generałem.
- Oczywiście. Przecież nie wysilałabym się dla byle chłystków.
Jave z przerażeniem stwierdził, że dziewczyna siedzi na koniu. Nie chciał zostawać sam. Zaimponowała mu także. Błyskawicznie podjął decyzję.
- Czy… Czy mógłbym jechać z tobą?
Uśmiechnęła się nieprzyjemnie.
- Chyba nie masz wyboru. Od dziś jesteś poszukiwanym zabójcą, wrogiem królestwa Ner’tur.
*
Spojrzała na niego. Nigdy nie odczuwała wyrzutów sumienia – ani, gdy zabijała, ani gdy skazywała kogoś na śmierć. Pozwalając jechać z nią.
- Nie żałujesz? – zapytała się, nim ugryzła się w język.
- Czego?
- Że ze mną pojechałeś. Że zostawiłeś matkę i braci od tak, bez pożegnania i opieki.
- Mieli opiekę. Ares był już prawie dorosły. I polował o wiele lepiej ode mnie.
- Nie tęsknisz za nimi?
Nie odpowiedział.
___
Można bić.
|
Ostatnio zmieniony przez Labellui Cua dnia Nie 14:44, 11 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)
|
Wysłany:
Pią 10:42, 12 Paź 2007 |
|
Przeczytałem całe i powiem, ze jestem pod wrażeniem. Jednak każdy autor bez wyjątku (ja też) popełnia błędy. Zacznijmy jednak od Twoich mocnych stron:
- Świat przedstawiony - postacie mają własny, niepowtarzalny charakter. Świat nie wzorowany na Eragonie, WP, HP i innych, za co masz plusika u mnie . I reszta, w co wchodzi ten dział . Aha, jeszcze plus za język (własny język fantasy).
- Styl pisania - plus a zarazem minus (dlaczego minus wytłumaczę później). Plus, bo masz ciekawe podejście do opisów, dialogów, lekko to się czyta.
- Ortografia - chyba 0 błędów. Gratuluję.
- Opisy - ciekawe. Podobają mi się szczególnie opisy działań wojny.
- Długość - w sam raz, jednak długość nie ma znaczenia.
A teraz jeden pół-błąd i błąd.
Pół-błąd polega na opisach snów. Sam miałem słabość do krótkich, jedno wyrazowych zdań, jednak u Ciebie to już chyba przesada . Problem też polega na ciągłych powtarzaniach wyrazów... Hipnotyzowała... hipnotyzowała.... hipnotyzowała... hipnotyzowała... To zaczyna być nudne. Czytelnik to nie sklerotyk i pamięta, że klinga hipnotyzuje. Ewenualnie, jak powtórzysz to drugi raz, to ukaże że hipnotyzowała na maxa, a w tedy 2 razy styknie.
Klinga miecza błyszczała w słońcu. Czarowała. Hipnotyzowała.
Zimny śmiech drażnił w uszy.
Nie odważysz się.
Klinga błyszczała. Hipnotyzowała.
Bała się.
- Bój się.
Była zła. Bardzo zła.
Klinga błyszczała. Upadła.
Cięcie. Piruet. Unik. I jeszcze raz cięcie. Była zła. Bardzo zła.
Klinga odskoczyła. Promienie słońca zatańczyły na jej gładkiej powierzchni. Był szybki.
Znów piruet. Cięcie w szyje. Powinno zabić. Zawsze zabijało.
Nie zabiło.
Cięcie, unik. Krok do tyłu.
Cięła w dół. W ostatniej chwili jednak zrobiła piruet. Uderzyła ślepo.
Tym razem była szybsza.
Klinga, błyszczała, hipnotyzowała. Spływała po niej czarna ciecz.
Chyba wiesz, o co chodzi? Rozumiem, chcesz doda emocji wyrażając to krótkimi zdaniami, bo dzieje się akcja. Jednak z mojego punktu widzenia są lepsze metody. Przykład:
WYRAZY DYNAMIZUJĄCE!
Nie musisz poprawiać , to nawet nie jest błąd, ale możesz się spotka z krytyką. Ja ten zacytowany fragment napisał tak:
Klinga miecza błyszczała w słońcu. Ciągle czarowała i hipnotyzowała.
Zimny śmiech drażnił w uszy.
Nie odważysz się.
Bała się.
- Bój się.
Była niezwykle zła (kto?? klinga??).
Klinga błyszczała. Upadła (kto upadł??).
Nagłe cięcie i gwałtowny piruet. Błyskawiczny unik połączony z kolejnym cięciem. Klinga odskoczyła ,a promienie słońca zatańczyły na jej gładkiej powierzchni. Był szybki.
Znów piruet. Gwałtowne cięcie w szyje, które uśmiercało. Tylko do tego razu.
Cięcie, unik i krok do tyłu.
Cięła w dół, ale ostatniej chwili jednak zrobiła piruet i uderzyła ślepo.
Tym razem była szybsza.
Klinga, błyszczała, hipnotyzowała. Spływała po niej czarna ciecz.
Coś z tymi podmiotami pomieszałaś. Sam nie rozumiem kto ciął, a kto robił unik, dlatego pewnie moja wersja jest nieprawidłowa .
Rozumiem, że rozumiesz? Jednak mówię, że każdy ma swój styl i możesz to uważać za genialny pomysł. Jeśli tak, pisz tak dalej. To tyle.
Drugi błąd już napomniałem. Kto co mówi, kto jest podmiotem w zdaniach! Ja się gubię, czy Jeve jest kobietą, czy mężczyzną.
To ona(?):
Wtedy pojawiła się ona.
To on(?)
A on ją obudził.
W ogóle czasami się gubię, kto co mówi, czy jest ich trzech czy dwóch i tak dalej. Ten błąd polega na tym, że nie wiemy kto co robi. Więc radzę Ci, wymyśl szybko imiona, by napisać: Galledr zrobił to. Evene zrobiła tamto. Jeśli imiona się powtarzają, to użyj ksyw. Jeśli nie chcesz odsłaniać imion, posługuj się czymś charakterystycznym. Przykład:
Zdjął kaptur, ukazując blond włosy.
A później:
- rzekł Blondyn.
I wiadomo o kogo chodzi. To tyle, opowiadanie oceniam na 8/10.
Pozdrawiam
Smoczy Jeździec
|
|
|
|
|
Enigmatyczna
..::LOMptcMssm's Head::..(ExtraMod)
Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 4068
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu.
|
Wysłany:
Pią 14:04, 12 Paź 2007 |
|
Cytat: |
Problem też polega na ciągłych powtarzaniach wyrazów... Hipnotyzowała... hipnotyzowała.... hipnotyzowała... hipnotyzowała... To zaczyna być nudne. zytelnik to nie sklerotyk i pamięta, że klinga hipnotyzuje. Ewenualnie, jak powtórzysz to drugi raz, to ukaże że hipnotyzowała na maxa, a w tedy 2 razy styknie. |
Pisze się nie pod schemacik, ale obalając reguły. Cua przyjęła taki styl, wykreowała taki klimat i dobrze jej to wyszło.
To tak, jakbym napisała drabble, a ktoś powiedziałby, że strasznie to krótkie jest.
Cytat: |
Klinga miecza błyszczała w słońcu. Ciągle czarowała i hipnotyzowała.
Zimny śmiech drażnił w uszy. |
Ciągle czarowała i hipnotyzowała jak na mój gust brzmi strasznie brzydko, coś z tym jest nie tak. Jak piszesz, to styl sobie narzucasz - nie możesz nagle zmienić narracji z trzecioosobowej na pierwszoosobową, ani również nagle z krtókich, pojedynczych zdań stworzyć wielokrotnie złożone. Tekst musi stanowić spójną całość.
Cytat: |
W ogóle czasami się gubię, kto co mówi, czy jest ich trzech czy dwóch i tak dalej. Ten błąd polega na tym, że nie wiemy kto co robi. Więc radzę Ci, wymyśl szybko imiona |
nienienie.
Cua skupia się jedynie na dwóch osobach; taki urok tej jednoczęściówki, że nie ma drugiego, trzeciego i czwartego planu, a potem tła. Jest plan pierwszy i tło. Poza tym, chociażby ci ludzie - po co szkicować ich postacie, po co szkicować ich sylwetki, skoro są tylko małym epizodem. Gdyby Rowling zajmowała się całym Hogwartem, to każdą część z serii potterowskiej trzeba by było dostarczać ciężarówką.
Cytat: |
Coś z tymi podmiotami pomieszałaś. Sam nie rozumiem kto ciął, a kto robił unik, dlatego pewnie moja wersja jest nieprawidłowa |
podmioty bywają domyślne. czytelnik nie powinien mieć wszystkiego podanego na tacy.
|
|
|
|
|
Bjartskular
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)
Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Pon 21:23, 15 Paź 2007 |
|
Pięknie Labell pięknie.
Co tu dużo pisać? Nie bardzo wiem, czego się czepić więc nie będę tego robić.
Cua napisał: |
Tuż po tym, jak słońce wyszło za horyzont wjechali na drogę. Słońce oświeciło przewalone wozy rozkładające się już trupy żołnierzy i żerujące na ich ciałach ptaki. Jeszcze tak niedawno na te oznaki zakończonej już wojny obydwoje lądowali w krzakach, wymiotując obficie. Teraz jednak mijali je bez mrugnięcia okiem.
Wojna znieczula. |
Cudowny fragment, szalenie mi się spodobał. Taka stara prawda ładnie wpleciona w słowa.
Ładny tytuł, długość odpowiednia, gratulacje
Bjart
|
|
|
|
|
Labellui Cua
..::HighGuru Shur'tugal::.. (ExtraMod)
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 5162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: confiteor.mylog.pl
|
Wysłany:
Pon 21:25, 29 Paź 2007 |
|
Uau. Mam tu obrońców. Eni, dziękuję.
Chciałabym poniekąd zauważyć, że jest to utwór niezakończony, czyli potrzebujący kopa w tyłek. Czekam na niego już ho ho i ciut ciut. Chętny ktoś?
|
|
|
|
|
Bjartskular
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)
Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Wto 7:33, 30 Paź 2007 |
|
No cóż, ja już swój komentarz dałam ale...*kopie w tyłek* Jedź dalej kochana z tym światem, może wtedy uda mi się do czegoś przeczepić No raz, dwa (:
Coś ludzie nie zainteresowani twórczością literacką- frekwencja w ficku spada, co się dzieje? v.V
|
|
|
|
|
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)
|
Wysłany:
Wto 17:38, 30 Paź 2007 |
|
Ka też dostałem od Was kopa, że wytknąłem 1,5 błędu . Prawda jest, że są tu obrońcy tego ficku . Podkreślam, że fick mi się podoba, pisz dalej.
"Coś ludzie nie zainteresowani twórczością literacką- frekwencja w ficku spada, co się dzieje? v.V"
Prawda. Ja piszę sobie w Wordzie fantasy (własny świat), ale nie wiem, czy zamieszczę (zostanę zbity ). Ale nie tylko BHP przestrzega mnie przed zamieszczania, to że chcę zamieścić tutaj swoją "bombę literacką". I ciąglę pracuję, pisze i wymymyślam. Pozdrawiam.
P.S. Pisz dalej!
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |