Poll :: Oceń (całość): |
:) |
|
0% |
[ 0 ] |
:| |
|
0% |
[ 0 ] |
:( |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 0 |
|
Autor |
Wiadomość |
Atra
..::Super Shur'tugal::..
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 933
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Locus terribilis
|
Wysłany:
Śro 14:28, 31 Sty 2007 |
|
Miniaturka. Tia....
Z podziękowaniemy dla Ros, mej wiernej Bety xD
"Akordeon"
Siedział na wysokim, barowym stołku z tanim papierosem w zębach i grał na akordeonie. Stołek był stary i zakurzony. Akordeon też, ale i tak lśnił.
Ja siedziałam z nogami na stole i kiwałam dłonią w rytm muzyki. Stół pachniał niczym trumna. Przede mną stał kieliszek. Melancholijna muzyka płynęła w moich żyłach.
Sala była zadymiona i mroczna. Widać było tylko kontury i plamy. Powietrze zdawało się drgać i było gęste, jak krew.
Mdłe światło czerwonej lampki zmieniało mnie w upiora. Wiem, widziałam się w wiszącym przy barze brudnym lustrze.
Ale On i tak na mnie patrzył, jego oczy były, jak żarzące się węgle.
Zdjęłam buty ze stołu, dolałam sobie wódki. Czułam na swoim ciele rozżarzone węgle. Wywoływały we mnie dreszcze. Czekałam.
Nad moją głową spał nietoperz, uczepiony drewnianej belki.
Przeciągłe, melancholijne jęki akordeonu były tak materialne, jak dotyk i zmieniały szpik kostny w ogień. Były zapowiedzią tego, że On podejdzie, kiedy skończyć grać. Że podejdzie pachnąc alkoholem, papierosami, jakąś korzenną woda kolońską i kurzem. I tym dziwnym, nieuchwytnym zapachem akordeonu. Podejdzie i dotknie mojej ręki. Kiedy wstanę pijana grunt zacznie usuwać się spod moich nóg, ale On chwyci mnie i na rękach zaniesie w inną rzeczywistość.
Czekałam na to, a czekanie samo w sobie było najważniejsze i rozkoszne. Otaczało mnie czerwonawe, gęste powietrze. Ogrzewał żar jego źrenic, płonących księżyców.
W moich żyłach płynęła melancholijna muzyka. Ta najważniejsza, akordeonowa muzyka. Jego.
|
|
|
|
|
|
|
AoM
..::Kyrielejson::.. (ExtraMod)
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 5461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc...
|
Wysłany:
Śro 15:42, 31 Sty 2007 |
|
Fajnie by było zrobić z tego wiersz. Nie wiem jak to nazwać. Jest to bardziej... hm, wstęp czegoś dłuższego. Przydałoby się więcej opisu jej uczuć. Takie jedno zdanie pozostawia niedosyt. A to nie jest dobre. Powinno być go więcej, ba, co najmniej cztery razy więcej. I co ma ten nietoperz do tego wszystkiego? Bo to takie ni z gruszki ni z pietruszki. Więcej, więcej i jeszcze raz więcej opisu. A jak ci się nie chce go pisać to stwórz wiersz, będzie o wiele lepszy.
|
|
|
|
|
Atra
..::Super Shur'tugal::..
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 933
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Locus terribilis
|
Wysłany:
Wto 13:40, 13 Mar 2007 |
|
AoM, moja droga... To miniaturka, nie długie opowiadanie, w którym mogłabym się rozpisywać. Odpowiada mi mi taka forma. Krótka, gdzie emocje nie są jasno wyłożone...
~~~~~~
Mały eksperyment ze stylem, mam nadzieje że udany. (myślałam że będzie mi się tym stylem dość ciężko pisało, ale na szczęście nie ). Te wstawki łacińskie to fragmenty ezgozrcyzmu - modlitwy do św. archanioła Michała.
Miłej lektury.
Rozdziobią nas kruki, wrony
Była jesień późna, ziemia zmarzła a drzewa straciły liście. Była jesień późna, w sercach ludzkich zapadł strach. A działo się to w mieścinie niewielkiej, od innych siedzib ludzkich oddalonej, bo jej mieszkańcu umiłowali sobie spokój i samotność y tajemnice swe chcieli przed światem schować. Nie pamięta już nikt którego to było anno domini, pamiętają jeno te wydarzenia tajemnicze y dziwne.
Była jesień późna, stada kruków y wron, czornych ptaków dyabelskich, krążyły nad owym miasteczkiem, a było ich więcej niż poprzednich jesieni. Najstarszy ze starych nie widział jeszcze tylu ptaków czornych krążących nad miastem. Mówili, że przybyły one z zachodu. Starzy orzekli iż poprzedzają zło, ale żaden nie umiał rzec jak owo zło miało wyglądać.
Czekano więc, ale do owego czekania nikt się nie przyznał.
Była jesień późna y ciemna.
Wieczoru pewnego powracał do swego domu ksiądz stary a zły, lubieżnik y złośliwiec, co swą naturę występną pod pobożnością chował. Przystanął na chwilę, spojrzał za siebie i dojrzał postać jakąś idącą ku niemu gościńcem. Było to dziewczę, może XX wiosen liczące, z włosem czornym jako krucze skrzydło i w płaszcz czorny odziane, co na wietrze jesiennym powiewał niby skrzydła. Była to dziewka staremu nieznana, ale urodziwa niezwykle. Chmury ciemne kłębić się na niebie zaczęły, a wiatr zadął silniej. Skulił się stary ksiądz, przepełniony dziwnym niepokojem. Usłyszał ptasi krzyk – oto kruki y wrony poczęły kłębić się na niebie, nasienie dyabelskie. Dziewka przeszła obok niego y nagle przystanęła niedaleko. Obejrzała się, jej oczy były czarne, złe y dyabelskie, y błysnęły niby rozżarzone węgle w pięknej twarzy. Uniosła rękę, na jej rękawicy przysiadł kruk – wielkie ptaszysko, zły omen y zakrakał. Opadł stary na kolana i począł wznosić modły do św. Michała Archanioła.
...Defende nos in proelio; contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium...
Dziewczę śmiało się, ptaszyska czorne zataczały kręgi coraz niżej. Strach padł na całą okolice, tak ja pada światło Xiężyca, ale nikt nie wiedział czego się boi.
…Imperat illi Deus; supplices deprecamur...
Dziewczę śmiało się niby sam dyabeł, wrona czorna na głowie księdza usiadła.
...Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem...
Nie wyrzekł już więcej, zakrzyczał jeno y rękoma zamachał, bo wrona dziób w oko jego wbiła. Dziewczę śmiało się, a ptaszyska księdza obsiadły i dziobać go poczęły.
Niosły się krzyki po mieście y krakanie y śmiech dziki. Wybiegali ludzie z domów, dojrzeć chcą cóż się dzieje a wszystkich jeden los spotkał.
Kapała ich krew na łono ziemi rodzicielki, choć krzyczeli: …Tuque, Princeps militiae coelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute in infernum detrude...!
Nie uszedł z życiem prawie nikt, a tych co uszli w narrenturmie zamknęli, bo rozum ich opuścił.
Śnili oni jeno o ptakach czornych y krzykach y o dziewce co wśród ptaków orszaku skrwawione miasto opuściła y o jej śmiechu strasznym.
Rozdziobią nas kruki, wrony krzyczeli, a ona śmiech się dyabelsko.
|
|
|
|
|
Atra
..::Super Shur'tugal::..
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 933
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Locus terribilis
|
Wysłany:
Czw 16:52, 03 Maj 2007 |
|
Z okazji powrotu
Dziełko dość stare (z listopada 2006 bodajże), ale publikuje dopiero teraz bo to praca konkursowa. Tyle.
Miłej lektury
Róża
Cicho, cicho…
Czuję jak powietrze dotykające mojej skóry drga. Jest gęste. I prawie ma kolor.
Zimno mi. To nic, to nic…
To tylko zimny, szary poranek. To tylko późna jesień. Patrzę w okno. Drzewo. Prawie czarne, bez liści, powyginane. Na drzewie mnóstwo czerwonych jabłek. Nie są tak czerwone jak krew. Są zwiędłe i mają pomarszczoną skórkę.
To nic, to nic… I tak ładnie to wygląda.
Cisza, cisza w domu moim…
Nerwowo zerkam przez ramię, wiele oczu wpatruje się we mnie ze ściany. Wzdrygam się, ten wzrok mnie przygwoździł. Staję się coraz mniejsza, gęstsza, jestem leciutko drżącym napięciem.
Są przerażające.
Po co je malowałam?
Jest mi zimno, ale jednocześnie od środka rozpala mnie jakiś żar. To chyba ciepło umierających gwiazd. Zamykam oczy i widzę jak ciemnieją, zwijają się, kurczą, umierają nieskończenie w moim wnętrzu.
Otwieram oczy.
Oczy na ścianie.
Zamykam oczy.
I widzę, że obok mnie wyrasta kolczasty krzak.
Otwieram oczy i już go nie widzę. Wyciągam dłoń. Czuję jak wbijają się w nią ostre igiełki. Trochę boli. Ale nie bardzo. Trochę.
Zafascynowana patrzę na czerwone strużki krwi spływające po mojej ręce.
Zamykam oczy. Wokół mnie wyrasta las. Idę. Coraz ciemniej. Nie boję się, czuję tylko lekki niepokój.
Czerwone krople kapią z mojej dłoni.
Jest cicho. Zapach tej ciszy hipnotyzuje, oszałamia. Czuję w sobie dziwną lekkość. Drzewa rozmazują się przez moimi oczami, krajobraz składa się już tylko z rozmazanych plam i linii wielobarwnej ciemności.
Ciemna cisza otacza mnie ze wszystkich stron, napiera na mnie, zaczynam się bać. Niemalże czuję dotyk jej nieistniejących rąk.
Przyspieszam. Czuję się osaczona, otoczona przez jakieś istoty, a jednocześnie przerażająco sama w ciemnocichym lesie.
Co jakiś czas kątem oka dostrzegam w ciemności czerwony błysk.
Co to? Serce tłucze się o żebra. Jagody, kwiaty… czy może… oczy?
Przyspieszam.
Nie słyszę szelestu liści i trzasku gałązek pod moimi stopami. Żadnych odgłosów lasu. Nawet własnego oddechu. Tylko ta cisza.
Po co ja tam idę? Szukam czegoś? Tak, chyba tak… Czego? Nie wiem…Ale idę dalej, szukam dalej, może znajdę, może sobie przypomnę.
Drzewa są coraz rzadsze. Jest nieco jaśniej. Co chwila mijam jakiś głaz.
Ale cisza, wciąż ta cisza… coraz bardziej mnie przeraża. Jest nienaturalna…
Może ogłuchłam?
Nie, nie, nie…! Nie mogłam! Nie chce, nie ogłuchłam, nie chcę być kaleka… Nie mogłam, to niemożliwe, nieprawdopodobne. Nie godzę się na to! Dyszę ciężko. Nie, nie, nie…
Szukam wytłumaczenia. Rozpaczliwie.
To tylko cisza. Ocieram z policzka gorąca łzę.
Uspokajam się powoli, próbuję skupić na moim poszukiwaniu…
Czego szukam…? Co to może być takiego? Skał jest coraz więcej. Czuję – wiem, że to jest już blisko.
Rozglądam się. Wciągam w nozdrza mieszaninę zapachów. Wyczuwam jakąś woń, która mnie przyciąga, fascynuje. To chyba jakiś kwiat…
Upajam się tą wonią, nie czuję nic innego, nie myślę o niczym innym. Intensywna, hipnotyczna. Chyba idę, podążam w kierunku jej źródła.
To chyba róża… Ale jest w niej coś innego niż w innych różach.
Cudowny zapach. Kręci mi się w głowie. Musze ją mieć. Chcę jej. Pragnę jej.
Jest tu gdzieś. Rośnie wśród błękitnych skał. Czeka. Na mnie. Na pewno właśnie na mnie. Jest dla mnie.
Tak, jest tu. Jest czarna, idealnie czarna. Już jestem całkowicie odurzona jej zapachem. Nie zwracam uwagi na błękitne skały, na ich dziwne kształty, niemalże ludzkie sylwetki.
Podchodzę, opadam na kolana, pochylam się nad nią.
Otula mnie ciepłe zapomnienie.
Powoli, najdelikatniej, niemalże z czcią zrywam różę.
Moja, moja własna…
Klęczę w wilgotnej, błotnistej ziemi, nie wiem nic, czuje zapach róży, całuję jej płatki, jej kolce ranią moją dłoń…
Zapadam się w otaczającą mnie ciszę.
Wraca ciemność.
Ale już się nie boję otaczającej mnie cichociemności.
Mam kwiat i nic innego się nie liczy.
Słyszę dźwięk. Krótki, melodyjny, lekko drżący. Cichutki, ale mocno uderzający w uszy po tej ciągłej, przytłaczającej ciszy. Potem drugi… i trzeci… i kolejny…
Nie rozumiem.
Ale, zaraz… tak to róża w moich dłoniach gra. A melodia jest równie piękna i odurzająca jak jej zapach.
Rozkoszuję się nimi…
Nagle mój wzrok pada na jedną ze skał. Na jej ludzką sylwetkę. W przerażeniem dostrzegam wykruszone przez czas, ludzkie rysy…
Mój zdezorientowany wzrok błądzi po innych skałach… Czy to…?
Czuję… Drętwieją mi stopy… nie mogę nimi poruszyć. W mojej piersi powoli rodzi się panika… Ale róża gra uspokajająco, pachnie cudownie…
Zimne, kamienne odrętwienie pełznie w górę, po moich łydkach, udach, pośladkach…
Chcę wypuścić róże z rąk, ale i moje palce skamieniały… moje dłonie, ramiona… moje plecy…
Boję się. Tak bardzo się boję… Co się ze mną dzieje? Po moich policzkach spływają łzy.
Róża wygrywa odpowiedź… Tak rozkosznie, że godzę się z tym. Moje serce przestaje bić, bo teraz już i piersi są błękitnym kamieniem.
Róża jest zadowolona, jeszcze piękniejsza, jeszcze wspanialsza, kiedy przyjmuje moją ofiarę.
Z moich ust dobiegło ostanie ciche westchnienie, zanim skamieniały.
|
|
|
|
|
Atra
..::Super Shur'tugal::..
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 933
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Locus terribilis
|
Wysłany:
Wto 13:35, 14 Sie 2007 |
|
Uwaga slash!
To to powstało przez Rosia, dla Rosia i Roś betował.
Nie brać tego na poważnie i bić Autorki!
Grzybki
Dla Ros. Kosiam Cię!
Był piękny wieczór, liście szumiały poruszane łagodnym wietrzykiem, ptaszki ćwierkały, księżyc świecił a Eragon, bohaterski smoczy jeździec, złoty chłopiec Alagaesii, siedział pod drzewem i pogrążał się w otchłani rozpaczy.
Saphira go opuściła – powiedziała, że potrzebuje odnowy duchowej i odleciała z Maud na grzbiecie i dwoma tajemniczymi baryłkami w łapach. A do tego Arya, jego piękna księżniczka, najpiękniejszy elfi kwiat, szpiczasto ucha Miss Doskonałości zamiast posłuchać jak recytuje jej wiersz własnego autorstwa wybrała się z Orikiem na romantyczny spacer w świetle księżyca.
Jak mogły mu to zrobić? Okrutne, zdradzieckie kobiety!
Och, jakiż był opuszczony, samotny i nieszczęśliwy!
Smutek stępił jego niesamowicie wyczulone zmysły, tak, iż uświadomił sobie, że nie jest sam dopiero gdy ktoś dotknął jego ramienia.
- AAaaa! – okrzyk bojowy Eragona (łudząco podobny do krzyku przerażenia) zakłócił leśny spokój.
- Spokojnie Eragonie, to tylko ja… - oznajmił aksamitnym głosem Vanir. – Wyglądasz na zmartwionego, czy coś się stało?
- Mój smok mnie olewa, Arya mnie nie chce, jestem biedną, niechcianą, niekochaną sierotką! – załkał smoczy jeździec.
Elf usiadł obok niego i uśmiechnął się współczująco.
- Nie przejmuj się, Miss Doskonałości jest strasznie oziębła… I pewnie ślepa. Po tej zbawiennej metamorfozie stałeś się bardzo… pociągający…
Przerażony… to znaczy zaniepokojony, przecież on nie wie, co to strach, Eragon zerwał się na równe nogi.
- Nawet bardzo pociągający… - wymruczał Vanir z gracją podnosząc się z ziemi i przysuwając do niego… - A ten twój miecz… Taki wielki, taki czerwony…
Oszołomiony Eragon cofnął się i uderzył plecami o pień drzewa. Nagle uświadomił sobie, że czarnowłosy, srebrnooki Vanir wygląda w świetle księżyca naprawdę… pięknie. Nie zdążył się nad tym zastanowić, bo elf przycisnął go do drzewa i pocałował. Wtedy Eragon wyłączył myślenie i skupił się na języku rozkosznie drażniącym jego język i szczupłych dłoniach, które wsunęły mu się pod tunikę i przesunęły w górę… A potem w dół. Bardzo w dół…
*
Saphira wychłeptała zawartość beczułki i czknęła dystyngowanie.
Tak sobie myślę…
Tak? Maud przeciągnęła się i spojrzała na nią mrużąc zielone oczy.
To co zrobiłyśmy Eragonowi nie było fair…
Ależ moja droga, my tylko dałyśmy mu grzybki.. To co mu się teraz roi to tylko jego własne ukryte fantazje.
|
Ostatnio zmieniony przez Atra dnia Wto 14:27, 14 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Rosye
..::HighGuru Shur'tugal::.. (ExtraMod)
Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: www.rosulztosi.mylog.pl
|
Wysłany:
Wto 14:22, 14 Sie 2007 |
|
Atra napisał: |
Dla Ros. Kosiam Cię!
|
Roś Cię też kocha!
Atra napisał: |
Nie zdążył się nad tym zastanowić, bo elf przycisnął go do drzewa i pocałował. Wtedy Eragon wyłączył myślenie i skupił się na języku rozkosznie drażniącym jego język i szczupłych dłoniach które wsunęły mu się pod tunikę i przesunęły a górę… A potem dół. Bardzo w dół…
|
jaaaaaak bardzo xd niach niach xD to jest bardzo bardzo bardzo fajne ekhem xD bang bang xd to znaczy yaoi i w ogóle, nyee? anyway moja ukochana księżniczko! (tu Twój kat, z poważaniem!) to jest świetne!
Ros
|
|
|
|
|
Katze
.::Murtagh's Guardian Angel::.(ExtraMod)
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 4801
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się biorą dzieci?
|
Wysłany:
Wto 15:22, 14 Sie 2007 |
|
Atra, jak śmiałaś. Mówiąc szczerze, nie spodziewałam się tego po Tobie. Mogłam się spodziewać, ale się nie spodziewałam. Ja przez Cię właśnie Ómarłam. Co prawda nie po raz pierwszy, ale zawsze to kolejny. KoHam umierać ze śmiechem na ustach. ;>
Tak! Takie krótkie, a jakie wesołe! Ostatnie zdanie zaś, to istny majstersztyk. x)
Rosye, popchnij Atrę do kolejnych takich drobnych historyjek, proooszę. x>
|
|
|
|
|
Count Dooku
..::2nd League Shur'tugal::..
Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 17:10, 14 Sie 2007 |
|
THIS-IS-SPARTAAAAAAAAAA! Wniosek - krytyka będzie ostra.
Cytat: |
A do tego Arya, jego piękna księżniczka, najpiękniejszy elfi kwiat, szpiczasto ucha Miss Doskonałości zamiast posłuchać jak recytuje jej wiersz własnego autorstwa wybrała się z Orikiem na romantyczny spacer w świetle księżyca. |
THIS-IS-BŁĄĄĄDDD! Spiczastoucha, jak już... Choć bardziej by tam moim zdaniem pasowało kłapoucha.a według mnie, nie jest. ros Jeśli byłoby "Arya ma spiczaste uszy" - zgodziłbym się, ale spiczastoucha MUSI być razem.
Cytat: |
- Nie przejmuj się Miss Doskonałości jest strasznie oziębła… I pewnie ślepa. Po tej zbawiennej metamorfozie stałeś się bardzo… pociągający… |
THIS-IS-BRAKPRZECINKAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Daj go pomiędzy się a Miss.Moja wina, wybaczcie, już poprawiam r. Nic się nie stało...
Cytat: |
Wtedy Eragon wyłączył myślenie i skupił się na języku rozkosznie drażniącym jego język i szczupłych dłoniach które wsunęły mu się pod tunikę i przesunęły a górę… A potem dół.
|
THIS-IS-(WIEL)BŁĄĄĄĄDDD! Zamiast a powinno być w, poza tym daj przecinek pomiędzy dłoniach a które. Daj w (literę) między potem a dół...
Cytat: |
Saphira wychłeptała zawartość beczułki i czknęła dystyngowanie. |
THIS-IS-BŁĄĄĄĄDDDDD! Zamiast dystyngowanie powinno być dystyngownie.
Cytat: |
Ależ moja droga, my tylko dałyśmy mu grzybki.. |
DAJ-TRZECIĄ-KROPKĘĘĘĘ!bo bez trzeciej kropki będzie koniec świata Z trzecią kropką będzie poprawniej.
Dam oceny.
Ortografa i interpunkcja - THIS-IS-22/100!
Długość - THIS-IS-18/100!
Nie mogę przyznać, by to opowiadanie było jakieś specjalnie śmieszne... THIS-IS-40/100!
THIS-IS-80/300!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Werdykt - TO-JEST-ŚREDNIAK! Lepsze od wielu opowiadań na forum, ale... To nie jest zbyt duży komplement.
TO-JEST-WKURZAJĄCEEEEEE! wiesz? Tjaaa... Gdybyś zobaczyła pewien filmik, byś zmieniła zdanie.oglądałam 300.
|
Ostatnio zmieniony przez Count Dooku dnia Śro 11:53, 15 Sie 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Katze
.::Murtagh's Guardian Angel::.(ExtraMod)
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 4801
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się biorą dzieci?
|
Wysłany:
Wto 21:47, 14 Sie 2007 |
|
Count. Dooku. Się. Pomylił.
Świat sprawdza, jak nisko może upaść?
To, że ja się zdziwiłam, a zaraz potem mój firefoksowy słownik mocno się [link widoczny dla zalogowanych] 'dystyngownie', to nie jest straszne. Ale [link widoczny dla zalogowanych] się zdziwiły. [link widoczny dla zalogowanych] się zdziwiło. [link widoczny dla zalogowanych] się zdziwił.
Mamy się bać? Starzejesz się, czy to tylko przemęczenie?
|
|
|
|
|
Count Dooku
..::2nd League Shur'tugal::..
Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 22:00, 14 Sie 2007 |
|
Nie ma ludzi nieomylnych...
|
|
|
|
|
Labellui Cua
..::HighGuru Shur'tugal::.. (ExtraMod)
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 5162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: confiteor.mylog.pl
|
Wysłany:
Wto 22:02, 14 Sie 2007 |
|
o_O.
To musi być literówka. Tak, tak. Musi, musi!
Zamyka oczy, łapie kciuki i powtarza powyższą frazę w kółko
Ludzie! Świat sie wali!
[edit]
Ja wiem! To po prostu cały świat się myli, a Stary Dziad ma rację! Tak, tak! Tak być musi! Na czym świat stoi, skoro tak by nie było?
|
|
|
|
|
Atra
..::Super Shur'tugal::..
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 933
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Locus terribilis
|
Wysłany:
Wto 22:09, 14 Sie 2007 |
|
<pada>
<i nie wstaje>
O Izydo, Ozyrysie, Secie i Anubisie!
Nie wierzę. Nie będę w to wnikać. Lepiej nie...
Count Dooku - a komiks czytałeś?
Katze - już zostałam zmuszona do jeszcze jednego slasha.
I myślałam, ze będzie gorzej.
A wiesz jaki paring Kiciu? Rosyj/Murt xDDDDDDd r.
|
|
|
|
|
Count Dooku
..::2nd League Shur'tugal::..
Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 22:14, 14 Sie 2007 |
|
Przebywanie w towarzystwie dysortografików i ocenianie ich opowiadań (pamiętam opowiadanko Petera, Kaniego i paru innych... pff! 75% słów miało chociaż jeden błąd) oraz oglądanie epulsa - przeklętej strony zasiedlonej przez bezmózgie dzieci musiało na mnie zadziałać.
|
|
|
|
|
Bjartskular
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)
Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Wto 20:49, 21 Sie 2007 |
|
Niah, niah obiecałam, ze przeczytam, więc przeczytałam droga Atro. I mogę Ci powiedzieć, że od razu nasuwa mi się pewien cytat* z filmu 'Przeklęta'(dosknale wiesz jaki).
Tak więc obiecuję popchnąć autorkę (własnoręcznie, lub jak nie pomoże nożniegorzej jak odda z glana) do dlaszej pracy.
Bjart
*Dla chętnych: 'Bądź gejem to fajna sprawa'
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|