Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Opowiadania by Urudin Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Oceń:

:)
0%
 0%  [ 0 ]
:|
100%
 100%  [ 1 ]
:(
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1


Autor Wiadomość
Urudin
...:User:...



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czw 10:28, 27 Lip 2006 Powrót do góry

Hyh...... wziąłem to co do tej pory udało mi się napisać o tym "sławnym" Izendorze
Taka propo zalogował bym się jako Leonardo DaVinci ale coś mi się spieprzyło więc musiałem się zarejestrować od nowa.



PROLOG
Było lato,pora kiedy ludzie mieli dużo pracy toteż Izendor miał wiele pracy,jego życie toczyło się spokojnie w wiosce Zrakundia,w krainie Niwerlandia i nic nie zapowiadało tragedi,która miała spaść na Niwerlandie. Izendor był normalnym chłopcem miał 14 lat,błękitne oczy,włosy czarne niczym smoła i szczęśliwą rodzine Wioska ta byłaby zwyczajną wioską gdyby nie to że w tejwiosce dawno temu w odległej przeszłości zginął bezimienny bohater. Bohater pokonał władcę demonów,stoczył długą walke w której jak sądzili ludzie zabił demona,sam jednak odniósł śmiertelne rany i wrócił do wioski,w której przed śmiercią zostawił przepowiednie. Przepowiedział że władca demonów powróci,a następca bohatera stawi mu czoło,ludzie którzy słyszeli przepowiednie myśleli że to brednie,jednak byli w błędzie.Izendor spacerował z rodzicami,zobaczył że demony atakują wioskę. Ludzie ginęli jeden po drugim w końcu demony zobaczyli Izendora ze swoją rodziną. Demony zabiły rodziców.Wtedy coś się z nim stało zgromadził w sobie moc i użył jej pzprzeciwko demonom.Demony padały rażone piorunami meteoryty niszczyły wszystko.Demony zaczełysię wycofywać.
-Chodzcie!-zawołał Izendor czyżby tchórz was obleciał!?
Nagle coś wyszło z ziemi to był miecz.Izendor pochwycił miecz i wbił go instynktownie w ziemie.
Fala czystej energi rozeszła się,niszczyła wszystko demony,dzrzewa i domy wszystko zostałozniszczone oprócz Izendora.Izendor stracił przytomność i osunął się na ziemie
Roździał 1

-On jest zbyt wielkim zagrożeniem-powiedział jakiś głos-zniszczył Zrakunde!
-ale on jest wybranym!-powiedział drugi głos-Spójrzcie na jego miecz
-ale czyż nie popadł w obłęd!? Spojrzcie na niego!Użył magi w czystej postaci!mógł zniszczyć cały świat on jest.....
Cisza!-przerwał stanowczo trzeci głos-bierzemy go do gildi nie po to czuwaliśmy rok żeby go nie zabrać
Izendor obudził się
-Gdzie ja jestem?!Gdzie są demony?!-spytał Izendor-kim wy jesteście?
-Ja jestem Bardok-rzucił niedbale pierwszy głos
-Ja rednok-powiedział drugi mag
-A ja jestem Zeragond-powiedział trzeci głos stanowczym basem.
Weż lusterko i spójrz na siebie-rzucił Zeragond podajac Izendorowi lusterko.
Izendor nie wieżył własnym oczom,włosy miał srebrne,uszy szpiczaste,oczy czerwone a skóre bladą.
-Jak to się stało-zapytał Izendor
-sami nie wiemy,może dlatego że użyłeś magi w czystej postaci,nikt tego nie przeżył oprócz bezimiennego bohatera,a on też tak wyglądał-powiedział Bardok.
I masz też jego miecz-dorzucił Beruk
teraz zabieramy cię do gildi magów,tam nauczysz się używania magi i dowiesz sie wiele rzeczy,bierz miecz i w droge-powiedział łagodnym głosem Zeragod
otworze teraz portal do gildi magów.
Izendorowi setki myśli przychodziły do głowy,jednak jedna była najważniejszą myślą była ZEMSTA.
roździał 2
-Witaj w gildi chłopcze-usłyszał Izendor po przejściu przez portal-jestem Verim mistrz gildi.Jak ci na imię chłopcze?
-Izendor-odparł na pytanie Verima,Verim był blady,w jego zielonych oczach widać było mądrość,włosy siwe,widać było że był stary,twarz pokrywały zmarszczki
-chcemy pogadać w cztery oczy-rzucił niedbale.
Trzech magów wyszło klnąc na czym świat stoi.
-A więc Izendorze wiesz co zrobiłeś
-nie
-wiesz jakie mogły być konsekwencje twojego czynu?Mogłeś zniszczyć cały świat lub umrzeć,to co się z tobą stało po rzucenia czaru to dar,tylko trzy osoby przeżyły użycie magi w czystej postaci: Ty bezimienny bohater i władca demonów.Wiesz co to za miecz? Jest stworzony z czystej magi i tylko on pozwala na jej użycie,władca demonów też ma miecz z czystej magi,jednak jego miecz jest dla złych osób,a twój dla dobrych.Nawet nie zdajesz sobie sprawy ze swego potencjału,cała wszyscy magowie na całym świecie razem wzięci nie mogli by cię pokonać,jednak nie masz żadnej wiedzy o magi,miesiąc temu użyłeś tej magi tylko dlatego że gniew cię opanował,jeśli jeszcze raz do tego dojdzie nie przeżyjesz użycia tej magi,my nauczymy cię uzywania magi bez gniewu.
-niemożliwe żebym leżał aż miesiąc-oznajmił zdziwiony Izendor.
-wiesz czmu udało ci się użyć magi?Każdy czlowiek ma w sobie magie,jeden człowiek ma jej wystarczający tyle żeby mógł ją z siebie wydobyć przy pomocy innych magów,drugi ma jej tak mało że nigdy nie użyje czaru,trzeci ma jej w sobie zaś tyle że sama się ujawni zabijając tego człowieka.
-więc jak ja przeżyłem?!
-masz w sobie tyle magi że mogłeś przeżyć ten jedyny raz,drugiego jednak nie przeżyjesz,Zmiany w twoim wyglądzie są efektem użycia tej magi.A teraz musisz pewnie odpocząć,zaprowadze cię do komnaty tam gdzie mieszkał kiedyś bezimienny bohater-zakończył Verim.
Roździał 3
był nowy dzień.Iznedor obudził się,teraz mógł zbadać swój pokój.Pokój był dosyć duży,w pokoju było biurko,szafa na ubrania i półka,która uginała się od książek,zbadał szafe na ubrania a tam była... kolczuga z jakiegoś dziwnego materiału,zbroja płytowa,skórzanawszystko czego dusza zapragnie,szaty maga,tunika,a nawet hełmy.Postanowił ubrać kolczuge,a na kolczugę szate maga przejżałsię w lustrze.
-teraz wyglądam grożnie ha,kto podskoczy!?-pomyślał.
-witaj-powiedział jakiś głos,,to był Verim-zaczynamy szkolenie,o widzeże już zapoznałeś się z wyposażeniem pokoju,mądry wybór ukryłes kolczuge pod szatami,no no no,kto by się spodziewał,a teraz zaczynamy szkolenie,chodz za mną.
-a po co?Ja chcę spać!-powiedział zirytowany Izendor
-po to żeby się szkolic.
Izendor klnąc poszedł za Verimem
-nie zanieczyszczaj powietrza!Tu żyją KULTURALNI ludzie!
Doszli w końcu do sali
-Jesteśmy-rzucił Verim-to komnata,gdzie szkolę utalentowanych uzniów.
Komnata była wielka,bogatozdobiona,pośrodku stały manekiny oraz wypatroszone potwory.Większączęśc zajmowały jednak księgi,były też dwa stojaki na bronie.
Co teraz robmy?-spytał zirytowany Izendor
-na początek sprawdzimy toje umiejętności walki,weż ten miecz ze stojaka,ten długi KRETYNIE jeden!nie sztylet,ja też wezme długi miecz-zakończył Verim
-ale posiekamy się na kawałki-zaprotestował Izendor
-spokojnie te miecze są wykute do TRENINGÓW!Są stępione,a więc zaczynamy-powiedział Verim i rzucił się z mieczem w garści na Izendora
Zaczęła się walka,Izendor bardzo się starał przebić obrone przeciwnika jednak Verim blokował i kontratakował,nagle IZendor,oczuł że czujność przeciwnika słabnie i ...kopnął Verima w piszczel.Verim upadł,a Izendor przyłożył mu miecz do gardła.
-Dosyć!-przerwał głośo Verim-na dzisiaj starczy walki,nikt mnie jeszcze nigdzy nie zaskoczył,a tu jakiś młody uczeń kopnął mnie,sztuczka stara jak świat, a teraz młodzieńcze odłóż miecz.
-I co dalej? czybędziemy jeszcze ćwiczyć walke?
-od walki się tak łatwo nie wywiniesz,może dam cie na arene,ale to tylko przyszłość więc nie miej nadziei,teraz będziemy ćwiczyc magie,widzisz te manekiny skup się na nich i przyzwij ogień,o widze że już przyzwałeś.a teraz, popchnij magią kule ognia w manekin.
Izendor zrobił tak jak mówił Verim i spopielił manekina.
-chłopcze przebiłeś moje zaklęcia ochronne za pierwszym razem!Wiesz jaką masz moc?!.Teraz zrobisz to samo ale z innnym manekinem i innym czarem.
Izendor ćwiczył wszyskie możliwe cary:kule ogniste,kule kwasowe,pioruy kuliste,ogniste i lodowe strzały,a nawet przenosił przedmioty.
-Starczy już-powiedział Verim-jest wieczór idź do swojej komnaty i prześpij się jutro będzie cięższy trening.
Izendor poszedł do swojej kwatery,a tu nagle jakiś uczeń go zaczepia i mówi:
-dzisiaj o północy przyjdź do pokoju rozrywki,jesteś trupem,nikt dawno nie zdobył względów mistrza,a tu jakiś chłopak z wiochy przychodzi i ma względy.
-Tu bucu,ty gnojkuprzyjde i zrobie zwas mielonke-powiedział i trzasnął go z pięściw twarz.
-a mój nos!-wrzeszczał uczeń trzymając się za nos-złamałeś mi nos!Zoaczysz TO MY z CIEBIE zrobimy mielonke.
- ne gadam z głupolami-powiedział IZendor i poszedłdo swojego pokoju
-ciekawy jestem czy będą jakieś problemy-pomyślał i zasnął.


Roździał 4
Izendor myślał czy dobrze zrobił przyjmując wyzwanie,ale pomyślał że pójdzie tam.
Była północ Izendor ubrał kolczuge,a na nią szate maga,wziął swój miecz i poszedł.
Zatrzymał się przed sałą,jeszcze raz pomyślał i wszedł tam.
-Witaj-powiedział ten uczeń z tamtego spotkania-a jednak przyszedłeś
-i co z nosem-spytał Izendor
-dobrze-odpowiedział zdenerwowany
-znowu mam ci go złamać?
-teraz ci nie pójdzie tak łatwo,mam kumpli-powiedział wskazując na grupe postaci
-I co z tego?
-to że możemy cię zabić-powiedził pokazując jakiś świstek papieru-to kodeks gildi pisze tu że magowie mogą sie pozabijać jeśli mag przyjmie wyzwanie
-to znaczy że ja moge ciebie zabić albo ty mnie?
-tak
-no to zaczynamy-powiedział Izendor.
Magowie cisnęli w niego kulami ognia,jednak spóźnili się o ułamek sekundy,gdyż Izendor zdążył rzucić czar ochronny,czar połączony z magią kolczugi osłabił czary,jednak Izendora odrzuciło na kilka(naście) stóp,Izendor udeżył w ściane.Izendorowi krew leciała z ust,jednak wstał wyciągnął miecz i rzucił się na magów,obcinał głowy przebijał,palił żywcem magów.Magowie gineli jeden po drugim,został się tylko jeden,który upadł na ziemię pod wpływem kuli ognia,był na tyle silny by przeżyc bez czaru ochronnego,Izendor pochylił się nad nim wyczarował lodową włócznie,przyszpilił włócznią maga do podłogi,i spalił maga.
Izendor popatrzył na "pole bitwy",Wszędzie leżały ciała,wszystko było zalane krwią,a popiół był wszędzie.
-Co ja uczyniłem pomyślał Izendor-zabiłem tylu ludzi!po co?!Jednak nie ma co płakać nad rozlanym piwem.Musze iść do swoich kwater.Izendor nie wiedział ilu wrogów sobie zrobił i ile będzie go kosztować ten pojedynek.
Roździał 5
Izendor obudził się,nie wierzył w to co wczoraj zrobił,nie wierzył że zabił tyle osób.
Wyszedł ze swojego pokoju,jednak w jego strone kierowała się grupa magów z Verimem na czele.
Głupcze!-Zawołał Verim-Musimy cię teraz zabić,zamordowałeś tyle osób,poddaj się to zginiesz szybka śmiercią
-A jesłi nie?-odparł Izendor-nie mam zamiaru tego zrobić,przysięgałem zemste,niezatrzymasz mnie starcze,zdałem sobie sprawe ze swojej mocy!
-Jeśli się nie poddasz to zginiesz w cierpieniach.
Izendor wiedział że nie pokona magów swoim doświadczeniem,miał przewage dlatego że jego czary były potężniejsze,ale magowie mogli znać bardzo złożone czary,a on posiadał tylko podstawowe czary.
Izendor podjął decyzje:spróbuje użyć czaru uśpienia i uciekne.
Verim użył zaklęcia ognistej kuli jednak spóźnił się,Izendor zdążył użyć podstawoego czaru obrony,jednak czar był na tyle silny żeby Izendorowi poparzyło ramie,poparzony syknął z bolu,
Izendor użył zaklęcia uśpienia,wiedział ze nie podziała długo,miał góra 10 minut na ucieczke.
Izendor uciekał z gildi,wiedział że nie ma za dużych szans,jednak nie miał nic do stracenia....
Uciekłem-pomyslał Izendor-to może się skonczyć tragicznie,może nie będe miał okazji do wypełnienia zemsty jednak warto próbować.
Nagle syknął,zobaczył ramie,skóra była spalona,a w promieniu 1000 mil nie było żadnego miejsca gdzie mógłby się uzdrowić......
Izendor przeszedł już około 100 mil,postanowił rozbić obozowisko w pobliskim lesie,więc wszedł do lasu,rana bolała jeszcze bardziej,jednak Izendor zdołał dojśc do lasu,nagle poczuł że traci przytomnośc,czuł że odpływa jednak,nie mógł się temu przeciwstawić...
Roździał 6
Izendor obudził sie w jakimś pomieszczeniu,w którym można bylo wyczuć atmosfere grozy,nagle poczuł to samo,znowu tracił przytomnosć.........
......Obudził się,teraz czuł że ma znowu siłe,czuł się silny,wiedział że ktos mu pomógł,nie wiedział jdnak kto,nagle poczuł uczucie błogości i zasnął......
Wstawaj-powiedział jakiś łagodny głos-spałeś wiele czasu,to było silne zaklęcie,cud że przeżyłeś,jednak nie dziwie się,jesteś wybrańcem.......
-Skąd o mnie wiesz?
-Wiem wiele,więcej niż inni ludzie-odparł głos
-Ale kim jesteś?
Nagle koło Izendora pokazała się jakaś postać z kapturem na głowie,który zasłaniał również twarz,była szczupła,czuć było od niej moc.
-Jestem kimś ważnym,kimś kto chce ci pomóc,nie odżucaj tej pomocy,pamiętam jeszcze stare czasy,jesteś wybrańcem więc mam obowiązek ci pomóc....
-Dlaczego masz ten obowiązek?
-Powiem ci później...
-Dlaczego mnie wziąłeś do tego domu?
-Jesteś wybrańcem,masz moc jednak nie masz doświadczenia,nie odrzucaj mojej pomocy,moge cię nauczyć wielu czarów o których inni magowie nie mają pojęcia,naucze cie walczyć mieczem,jednak póki co dam ci pewnien prezent...
Postać wyszła z pokoju,wróciła z łukiem i małym lusterkiem.
-Masz to lusterko,zobacz swoją twarz-powiedzial nieznajomy
Izendor spojrzał w lusterko i zobaczył całkiem inną twarz,jego skóra nie była już blada,była podobna do ludzkiej,ale uszy iwłosy miał takie same.
Czemu sie zmieniłem-spytał się Izendor-przecież miałem bladą skóre,odpowiesz mi?
-twoja przemiana dobiegła prawie do końca.
-Dużo wiesz,ale skąd tyle wiesz??
-wiem wiele rzeczy,jestem najstarszą żyjacą istotą w tym świecie,widzisz ten łuk?Ten łuk dorównuje potęgą magiczną twojemu mieczowi,ktos chciał żebyś go dostał..
-Ale kto?Kim jesteś?Nic o tobie nie wiem........
-Przyjdzie czas,od jutro zaczynamy trening,prawdziwy trening,jednak odpowiem na twoje drugie pytanie,jestem ostatnim żyjącym nekromantą,tylko dzięki tej sztuce żyje tak wiele czasu........
-Nekromantą?!Ale legendy mówią że ostatni nekromanci zginęli w czasie wojny bezimiennego z władcą demonów.
-Legendy kłamia,znam prawdziwą wiedze,nekromanci nie walczyli po stronie demonów ale po stronie bezimiennego.
-Przecież nekromanci....-Izendor nie dokończyl zdania gdyż tajmeniczy nekromanta mu przerwał
-Nekromanci nie są źli,ludzie się ich boją i dlatego ich nienawidzą,nekromanci szukają wiedzy na temat śmierci bardziej niż inni magowie,jednak demony mordowały nekrmoantów,gdyż bali się że nekromanci pokrzyżują ich plany.
-A ty jesteś ostatnim nekromantą?
-Tak,byłem drugim najpotęniejszym nekromantą na świecie,jednak z czasem zacząłem słabnąć.
-A kto był najsilniejszym?
-Odpowiem na to pytanie kiedy zakończysz szkolenie,jutro zaczynamy,twoje szkolenie będzie trwać 3 lata,później dowiesz się prawdy o tamtej wojnie.
Roździał 7
Izendor trenował ciężko,uczył się strzelać z łuku,walczyć mieczem,magi,a w szczególności nekromancji.Siła Izendora rosła codziennie,czekiwał kiedy miną trzy lata,wiedział że wtedy pozna prawde,nie wiedział czy
będzie mu pasowała czy nie,wiedział ze chce ją poznać.

Mineły 3 lata,Izendor władał bardzo złożoną magią,był silnym wojownikiem i wprawionym łucznikiem,wiedział że teraz ma szanse dokonać zemsty.
Minely trzy lata odkod przyszedł ranny do nieznajomego,teraz nadszedł czas ujawnienia prawdy.Miał nadzieje że niezajomy powie mu to co mial powiedzieć,nadszedł ten dzień dzisiaj on miał wzystko powiedziec Izendorowi.
Wyszedł z pokoju,a koło niego stał nieznajomyz dziwnym sztyletem podszedł i jakby nigdy nic przebił Izendorowi serce........
Izendor upadł na ziemie,krew leciała z rany,już nie żył,już odszedł do krainy śmierci,jego ostatnią myslą było że nieznajomy go zdradził,nie wiedział czemu,przeciez nienajomy trenował go lata,nie wiedział czemu,przecież mógł go zabić wcześniej,to nie miało sensu.
Roździał 8
Izendor,był tam,był w krainie śmierci,on umarł,ale czemu?Czemu nienajomy go zdradził?Izendor miał dostać tą odpowiedź niedługo,onczuł że nie umarł w całości,jakaś część żyła,jakaś częscnie pozwalała mu odejść.
Negle znalazł się na czymś w rodzaju stołu,lezał na nim,a koło niego stało pięć postaci,byli duchami,Izendor nie mógł się nawet ruszyć,był spętany jakąś mocą,postacie podeszły do niego,jeden duch miał szpiczaste uszyi łuk,drugi miał ludzkie uszy oraz miecz i tarcze,trzeci był mały,z toporem,czwarta postać była wielka a w ręce dzierżyła wielki topór,piąta zaś miała szpiczaste uszy i skrzydła,przez ramie przewieszony łuk,a w ręce trzymał miecz,był zadziwiająco podobny do miecza Izendora,
nagle skrzydlata postać podeszła do Izendora i powiedziała:
-Widze że mój przyjaciel ci pomógł,przejśc do końca twojej ewolucji.
-Jakiej ewolucji?On mnie zabił!Kim jesteś?-powiedział Izendor
-Widze że nie wiesz o co chodzi,Ja równiez przechodzilem ewolucje,on cie nie zabil on cie tu wysłał a tym samym pomógł ci dojść od ostatniego stopnia,jestem bezimiennym bohaterem, on był moim przyjacielem,walczyliśmy ramie w ramie z demonami,byliśmy silni,on był przywódcą ostatnich nekromantow a ja wolnych ludów...
-Jakich ludów,z tego co mi wiadomo sa tylko ludzie
-mylisz się ta Niwerlandia powstała po stworzeniu prawdziwej Niwerlandi,w tej drugiej zamiszkiwały cztery wolne ludy:Elfy,niezrównani łuczniy i magowie natury,ludzie,mogący być magami i wojownikami,byli najbardziej wszechstronnym ludem,krasnoludy,będące najpotężniejszymi kapłanami i wytrzymałymi wojownikami no i orkowie,rasa kierująca się honorem,żyjąca na pustkowiach,
byli twardzi,wcześniej walczyli z innymi rasami,jednak powstało przymiże mające na celu wygnać demony,byli dziy i niekorzesani jednak kierowali się swoim honorowym kodeksem.
Teraz wrócisz do świata żywych,mój przyjaciel wytłumaczy ci jak dojsc do prawdziwego świata,jednak najpierw dostaniesz prezent.
Nagle pieć postaci wyszeptało jedno słowo,ciałem Izendora wstrząsnęly dragawki,a on poczuł że jego moć rośnie.
Nagle poczuł że coś go szarpie......
Wrócił do świata żywych,zobaczył nekromante i zasnął
Roździał 9
-Nareszcie jesteś-powiedział nekromanta-bałem się że nie wrócisz do świata żywych,już rok ciebie nie było,twoje ciało po prostu zniknęlo....
-Rok?Jak to możliwe?
-Czas w krainie śmierci płynie inaczej,stałeś sie silniejszy,nadszedł czas,nauczysz się jak przejść do prawdziwego świata,jednak najpierw musze ci cos dać chodź za mnął.
Izendor poszedł za nim,wyszli z domu,mag wyszeptał kilka słów z ziemi jakby nigdy nic "wyrosła" skrzynia.
Nekromanta otworzył skrzynie i wręczył Izendorowi jeden pakunek,później wyszeptał inne słowo a ziemi pojawił się dół wypełniony czerwonm płynem.
-Wrzuć tam swój miecz łuk i ten pakunek-powiedział nekromanta
-nic się nie stanie?
-nie obawiaj się....
Izendor wykonał polecenie,wrzucił te rzeczy do tego czerwonego płynu,zastanawiał się czym on jest.
-Ten płyn to krew.-powiedział nekromanta jakby usłyszał myśłi Izendora-to jest krew potężnych istot zwanych smokami,ma też domieszke mojej krwi i krwi bezimiennego oraz przedstawicieli 4 wolnych ludów.
-Smoki?Legendy opowiadają o tych stworach,były dumne szlachetne,mądre i aroganckie.
-tak,jednak nie staly po żadnej stronei konfliktu a to przyczyniło się do ich zguby,ostatni smok,będący zarazem najpotęzniejszym smokiem jakiego świat widział przed śmiercią podarował tą krew.
Nagle płyn zaczął parowac,jednak dalej została się krew,a z płynu wynurzyły się przedmioty,które Izendor tam wrzucił.
-Teraz-powiedział nekromanta-została się tylko krew ojca smoków,musisz przejść ten rytułał,musisz się napić smoczej krwi i wyciągnąć bronie
-chyba sobie kpisz?-zapytał z niedowierzaniem Izendor-co to ma znaczyć?
-zobaczysz-odparł mag-to jednya szansa,jednyna i niepowtaralna,musisz to zrobić,to twój bilet d nowego świata i zemsty,nie mamy zbyt wiele czasu.
-jak to?-o co ci chodzi?
-zobaczysz za chwile,jednak musisz zrobić to co ci powiedziałem.
Nekromanta podał Izenodorowi złoty puch,Izendor go przyjął,wszedł niechętnie do dołu z krwią,krew zakrywała go do szyji,wyciągnął łuk,miecz i tajemniczy pakunek,napełnił kielich krwią i napil się,poczuł ze cos dziwnego sie z nim dzieje,stracił po prostu przytomnosc z zanużył sie w krwi,nagle zasnął,miał wiele snów,różne potwory,demony i nieumarli stali na przeciwko armi,a na jej czele stało pięć postaci,jedna z nich miała skrzydła.
Nagle Izendor się obudziłi wyszedł z krwi.
Co się stało?-zapytał zdenerwowany Izendor-ti miało być bezpieczne,czemu straciłem przytomność i przeżyłem?
-Ewolucja się dopełnia,smocz krew nie może cię zabić gdyż sam masz w sobie część smoka,to był dar,który dostałeś,przkonasz się o nim jednak później,nie mamy zbyt wiele czasu,odpakuj ten pakunek.
Izendor odwinąłpakunek z taczających go szmat,jego oczom ukazał się dziwny pancerz,miał otwory mniej wiecej w miejscu łopatek,była lekka,były też rękawice,buty i nagolenniki,z tego zestau biła wielka moc.
-Ten zestaw nosił bezimienny bohater-powiedział nekromanta-teraz ten zestaw odzyskał dawną moc,to samostało sie z mieczemi łukiem,przedmioty sa tak samo potężne jak za dawnych dni...
Nagle twarz nekromanty zbladła
-Oni nadchodzą,jednak zdobędziemy pomoc,wszystkie niedobitki idą w tą strone,przewodzi im mag zwany Verim-nekromanta powiedział te słowa z nutą strachu w głosie-posłuchaj musisz dać mi czas,na otworzenie portalu do tamtego świata,postaraj sie z nimi jakoś dogadać.
-dobrze-odparl Izendor-jednak może być "mały"problem
-Wiem co zrobiłes,a teraz idź to twoja jednya szansa,moje przeznaczenie mnie dopadło,byłem przedstawicielem ludzi,jako jedyny z wszystkich przedstawicieli przeżyłem,a teraz idź.
-Masz tyl lat?Jesteś bardzo stary,a jednak zachowałeś swoją moc,jednak ze względu na szacunejaki do ciebie żywie,postaram się z nimi dogadać.
Izendor założył zbroje.Nagle na polane na której stała wieża nekromanty wpadł odział ludzi.
-Verimie-zawołał IZendor-chodź tu
Verim podszedł do Izendora i zapytał się:
-skąd mnie znasz?Jesteś wrogiem czy przyjacielem
-Nie poznajesz mnie?Jednak stoimy po tej samej barykadzie.
-To ty-wyszeptał Verim-morderco,masz szczeście że jesteśmy po tej samej stronie,teraz musimy dogadać sie ze starcem.
-dogadałem się z nim,to on mnie uratował,twoje zaklęcie by mnie zabiło,jednak jestem potężniejszy niż myślałeś....
-Widze,twoja skóra zmieniła barwe,jednak w cześci rozumiem twoje zachowanie,wiedziałem że przyjęcie ciebie wiąże sie z ryzykiem,byłeś w szoku,byłeś nieprzewidywalny,byłeś zrozpaczony,jednak teraz nie mamy czasu na gadanie,
musimy ustawić szyk bojowy.
-Musimy przez jakiś czas bronić wieży,jeśli nekromancie się uda otworzy portal.
-jaki portal?-spytał zdziwiony Verim-o co ci chodzi?
-zobaczysz-odparł Izendor-to nasza jedyna szansa.
-dobrze-powiedział Verim-rozmowe morzemy uważać za skończoną?
-tak.
Ludzie!-zawołał Verim-To nasz jedyny dzień,mamy szanse,ustawić szyk bojowy,wojownicy,chronić magów,jeśli mamy umżeć to zróbmy to z honorem!Będziemy walczyć do końca.
Minęla godzina,nagle na polane wbiegła armia demonów,magowie ciskali różne zaklęciaw strone wroga,a wojownic stali niewzrószeni,czekali aż demony podejdą do nich,wtedy miała rozegrac się finalna batali,demony przewyższały ludzi dziesięciokrotnie.
Izendor stał na czele wojowników,mógł oczywiscie wspomagać magów,jednak kazdy zabity demon sprawiał mu satysfakcje,wyciągnął łuk i zaczął szyć w strone demonów,kiedy demony były blisko Izendor wyciągnąl miecz i zaczał biec w strone demonów.
Roździał 10
Za Izenodrem biegli wojownici i magowie,jednak to Izenodr pierszy zaatakował szeregi wrógów,zabijał mieczem i magią,był potężny,reszta ludzi walczyła dzielnie,a na ich czele stał Verim
Nagle jakiś płomień otoczył wierze iz płomienia wyszedł jakiś potwór w kapturze z mieczem dwuręcznym,to był jeden z generałów,był silny,na tyle silny by zagrozić Izendorowi.
Izendor podszedł do niego i ciął mieczem z góry,demon sparował,i zaatakował Izendora ognistą kulą.Zaklęcie udeżyło Izendora w klatke piersiową i odrzuciło go na dwanaście metrów,Izendor wstał i zawołał:
-tylko na tyle cię stać?!
-stać mnie na więcej-odpowiedział demon i zaatakował IZednora zróżnicowanym wachlarzem zaklęć,Izendor również go atakował zróżnicowanymi zaklęciami,jednak nagle demon ryknął i podbiegł do Izendora,tym razem chciał pchnąć Izendora mieczem,jednak Izendor sparował udeżenie i wtedy zaczeła się walka na miecze,
Izendor walczył dobrze,jednak nie osiągnł szczytu potegi więc demon dorównywał mu umiejętnościami walki,iskry sypały się obficie,dwie klingi zdeżały się ze sobą,jednak miecz Izendora był jednoręczny,więc Izendor miał drugą ręke wolną.
Nagle demon zaczął zdobywać przewage,Izendor nie zdołał zablokować cięcia,które wymierzone było w noge Izndora,Izendor upadł an ziemie,miał szczęście że użył przed bitwą zaklęcia ochronnego i że założyłpanczerz,jednak cięcie było na tyle silne żeby Izendor upadł,demon miał zadać ostatni cios,chciał przyszpilić Izendora mieczem do ziemijednak spóźnił się,gdyż Izendor się przeturlał i ciął demona w rekę,djednak demon z ociętą ręką był dalejgroxny,gdyż mógł używac szponów i magi.
Demon odszedł do tyło i spojrzałna na kikut ręki
-zapłaciszmi za to!-zawołał i zaczął biec wstrone Izendora,chciał go zabić szponami.
Izendor jednak wystawił miecz do przodem w strone biegnącego demona,demon się na niego nabil jednak zdążył,wbić Izendorowi szpony w ramie.
Izendor syknął z bólu,wyciągnął miecz z ciał demona i zaczął patrzeć na pole bitwy,ludzie przegrywali,jednak pośmierci dowódcy demonów,wstąpił w nich duch bojowy i walczyli ze zdwojoną skutecznością.
Walke trwała jeszcze dwie godziny,nagle na placu bitwy zostało się tylko sześć osób:Izendor,Verim,dwóch magów i dwóch wojowników,za to demony dalej atakowały.
Jednak walczyli z demonami dalej,na polu bitwy więkoszość ciał było cialami demonow,jednak wkońcu na placu zostali się tylko Izendor i Verim,stali na progu wejścia do wieży,miotali zaklęcia,jeednak kiedy Izendor sie obrócił byzabić wroga,który się za nim skradał,strzał udeżyła dokładnie w miejsce gzie na zbroi Izendora był ten otwór,Izendor jednak nie zważając na ból ruszył do walki,Verim ruszyłza nim,obydwoje byli potężni,demony padały jeden po drugim,jednak demony dalej miały armie,wiec obydwoje zaczęli się wycofywać do wieży,kiedy Verim miał wejść do wierzy trafiło go zaklęcie lodowej włóczni,został nią przebity na wylot,zawołał tylko:
-Uciekaj chłopcze!W tobie nadzieja!
Kiedy Izendor wchodził na najwyższe pomieszczenie wierzy,zobaczył nekromante,a koło niego portal
-Przechodź przez ten portal-powiedział nekromanta-jestes ostatnią nadzieją wolnych ludów
-A co z tobą?
-Moje przeznaczenie się dopełni,powinienem być martwy-kiedy powiedział te słowa zawlił wejście do wieży
Izendor przeszedł przez portal,zobaczył jakieś miasto i stracił przytomność z powodu straty dużej ilosci krwi.


Kiedy nekromanta zauważył że Izendor przeszedł przez portal,planował uzyżć czystej magi.
Naszykował zaklęcie i wypowidział tajemne słowa,kiedy je wypowiedział fala czystej energi zniszczyła tą falszywą Niwerlandie,nekromanta nie przeżył zaklęcia,wiedział że umże,nareszcie mógł się zobaczyć ze swoim starym przyjcielem.
Roździał 11
Izendor obudził się na jakimś łóżku,pościel była miękka,czułże nie może się ruszyć,czuł ból w miejscu gdzie demon przebił mu brzuch szponami,oraz w miejscu gdzie miecz roźciął Izendorowi noge,czuł okropnym ból,jednak zauważył też obecność bandarzy w tych dwóch miejscach.
Nie miał jednak siły,spróbował wstać,jednak coś go paraliżowało,nagle jego gniew z tego powod że był sparaliżowany magią wzrósł,wyszeptałkilka słów,które powinny go uwolnić.
Udało się,już nie był spętany paraliżem jednak prób wstania zakończyła się fiaskiem,kiedy spróbował wstać poczuł wielki ból,zajęczał tylko,czuł że traci przytomność,jego ciałem wstrząsnęły drgawki,spadł z łóżka i poczuł jeszcze większy ból.


Obudził się na łóżku,tym razem ten dziwny paraliz,był jakby silniejszy,Izendor wypowidział słowa jednak paraliż nie ustępował,to było coś dziwnego,to były jakby magiczne sznury które nie pozwalały mu się ruszyć.
Wiedział że musi czekać dopóki ktoś nie zdejmie z niego tego paraliżu,jednak ten ból był niedowytrzymania,rany bolały go okropnie,czuł że trawi go gorączka.
Jednak czuł wielki gniew,był sparaliżowany i bezsilny,nawet jakby nie był sparaliżowany to i tak nie móglby wstać.
Poczuł nagle wielką słabość,poczuł ból i znowu jego ciałem wstrząsnęły drgawki,przed utratą przytomności zobaczył jeszcze biegnącą w jego stronę jakaś postać.


Izendor obudził się w tym samym łóżku,tym razem nie czuł bólu w miejscu gdzie wbiły się szpony,nie czuł paraliżu,jednak dalej czuł ból w nodze,ale był mniejszy,czuł że nie będzie mogł teraz wstać,jego siły zostały mocno nadwyrężone,było bardzo wykończony,jednak czuł że to wykończenie jest efektem walki z bólem,wiedział że będzie mu potrzebny odpoczynek więc zasnął...

Nagle w drzwiach stanęła piękna elfka,miała złote włosy,błękitne oczy,była szczupła,uśmiechnięta,byłą po prostu piękna.
Elfka kiedy zobaczyłże Izendor nie śpi podeszła do jego łózka i powiedziała:
-Witaj nieznajomy,masz szczeście że przeżyłeś,mało brakowałoa byś zginął,te razny były głębokie,jadnak najgorzej wyglądała ta rana w miejscu brzuch,miałeś szczeście,że przeżyleś,ale prawdopodobnie gdyby nie pomocnaszych magów,byłbyś już w krainie cieni.
-Tylko po co uzyliście zaklęcia paraliżu?-zapytał Izendor-to nie było potrzebne.
-To było dla twojego dobra,baliśmy się że spadniesz z łóżka,a tomogło spoodować twoją śmierć,byliśmy ździwieni,kiedy przełaałeś ten paraliż,musiałam osobiście uzyc zaklecia magów,jednak bałam się że znowu je przełamiesz więc pomagało mi sześciu silnych magów. PROLOG
Było lato,pora kiedy ludzie mieli dużo pracy toteż Izendor miał wiele pracy,jego życie toczyło się spokojnie w wiosce Zrakundia,w krainie Niwerlandia i nic nie zapowiadało tragedi,która miała spaść na Niwerlandie. Izendor był normalnym chłopcem miał 14 lat,błękitne oczy,włosy czarne niczym smoła i szczęśliwą rodzine Wioska ta byłaby zwyczajną wioską gdyby nie to że w tejwiosce dawno temu w odległej przeszłości zginął bezimienny bohater. Bohater pokonał władcę demonów,stoczył długą walke w której jak sądzili ludzie zabił demona,sam jednak odniósł śmiertelne rany i wrócił do wioski,w której przed śmiercią zostawił przepowiednie. Przepowiedział że władca demonów powróci,a następca bohatera stawi mu czoło,ludzie którzy słyszeli przepowiednie myśleli że to brednie,jednak byli w błędzie.Izendor spacerował z rodzicami,zobaczył że demony atakują wioskę. Ludzie ginęli jeden po drugim w końcu demony zobaczyli Izendora ze swoją rodziną. Demony zabiły rodziców.Wtedy coś się z nim stało zgromadził w sobie moc i użył jej pzprzeciwko demonom.Demony padały rażone piorunami meteoryty niszczyły wszystko.Demony zaczełysię wycofywać.
-Chodzcie!-zawołał Izendor czyżby tchórz was obleciał!?
Nagle coś wyszło z ziemi to był miecz.Izendor pochwycił miecz i wbił go instynktownie w ziemie.
Fala czystej energi rozeszła się,niszczyła wszystko demony,dzrzewa i domy wszystko zostałozniszczone oprócz Izendora.Izendor stracił przytomność i osunął się na ziemie
Roździał 1

-On jest zbyt wielkim zagrożeniem-powiedział jakiś głos-zniszczył Zrakunde!
-ale on jest wybranym!-powiedział drugi głos-Spójrzcie na jego miecz
-ale czyż nie popadł w obłęd!? Spojrzcie na niego!Użył magi w czystej postaci!mógł zniszczyć cały świat on jest.....
Cisza!-przerwał stanowczo trzeci głos-bierzemy go do gildi nie po to czuwaliśmy rok żeby go nie zabrać
Izendor obudził się
-Gdzie ja jestem?!Gdzie są demony?!-spytał Izendor-kim wy jesteście?
-Ja jestem Bardok-rzucił niedbale pierwszy głos
-Ja rednok-powiedział drugi mag
-A ja jestem Zeragond-powiedział trzeci głos stanowczym basem.
Weż lusterko i spójrz na siebie-rzucił Zeragond podajac Izendorowi lusterko.
Izendor nie wieżył własnym oczom,włosy miał srebrne,uszy szpiczaste,oczy czerwone a skóre bladą.
-Jak to się stało-zapytał Izendor
-sami nie wiemy,może dlatego że użyłeś magi w czystej postaci,nikt tego nie przeżył oprócz bezimiennego bohatera,a on też tak wyglądał-powiedział Bardok.
I masz też jego miecz-dorzucił Beruk
teraz zabieramy cię do gildi magów,tam nauczysz się używania magi i dowiesz sie wiele rzeczy,bierz miecz i w droge-powiedział łagodnym głosem Zeragod
otworze teraz portal do gildi magów.
Izendorowi setki myśli przychodziły do głowy,jednak jedna była najważniejszą myślą była ZEMSTA.
roździał 2
-Witaj w gildi chłopcze-usłyszał Izendor po przejściu przez portal-jestem Verim mistrz gildi.Jak ci na imię chłopcze?
-Izendor-odparł na pytanie Verima,Verim był blady,w jego zielonych oczach widać było mądrość,włosy siwe,widać było że był stary,twarz pokrywały zmarszczki
-chcemy pogadać w cztery oczy-rzucił niedbale.
Trzech magów wyszło klnąc na czym świat stoi.
-A więc Izendorze wiesz co zrobiłeś
-nie
-wiesz jakie mogły być konsekwencje twojego czynu?Mogłeś zniszczyć cały świat lub umrzeć,to co się z tobą stało po rzucenia czaru to dar,tylko trzy osoby przeżyły użycie magi w czystej postaci: Ty bezimienny bohater i władca demonów.Wiesz co to za miecz? Jest stworzony z czystej magi i tylko on pozwala na jej użycie,władca demonów też ma miecz z czystej magi,jednak jego miecz jest dla złych osób,a twój dla dobrych.Nawet nie zdajesz sobie sprawy ze swego potencjału,cała wszyscy magowie na całym świecie razem wzięci nie mogli by cię pokonać,jednak nie masz żadnej wiedzy o magi,miesiąc temu użyłeś tej magi tylko dlatego że gniew cię opanował,jeśli jeszcze raz do tego dojdzie nie przeżyjesz użycia tej magi,my nauczymy cię uzywania magi bez gniewu.
-niemożliwe żebym leżał aż miesiąc-oznajmił zdziwiony Izendor.
-wiesz czmu udało ci się użyć magi?Każdy czlowiek ma w sobie magie,jeden człowiek ma jej wystarczający tyle żeby mógł ją z siebie wydobyć przy pomocy innych magów,drugi ma jej tak mało że nigdy nie użyje czaru,trzeci ma jej w sobie zaś tyle że sama się ujawni zabijając tego człowieka.
-więc jak ja przeżyłem?!
-masz w sobie tyle magi że mogłeś przeżyć ten jedyny raz,drugiego jednak nie przeżyjesz,Zmiany w twoim wyglądzie są efektem użycia tej magi.A teraz musisz pewnie odpocząć,zaprowadze cię do komnaty tam gdzie mieszkał kiedyś bezimienny bohater-zakończył Verim.
Roździał 3
był nowy dzień.Iznedor obudził się,teraz mógł zbadać swój pokój.Pokój był dosyć duży,w pokoju było biurko,szafa na ubrania i półka,która uginała się od książek,zbadał szafe na ubrania a tam była... kolczuga z jakiegoś dziwnego materiału,zbroja płytowa,skórzanawszystko czego dusza zapragnie,szaty maga,tunika,a nawet hełmy.Postanowił ubrać kolczuge,a na kolczugę szate maga przejżałsię w lustrze.
-teraz wyglądam grożnie ha,kto podskoczy!?-pomyślał.
-witaj-powiedział jakiś głos,,to był Verim-zaczynamy szkolenie,o widzeże już zapoznałeś się z wyposażeniem pokoju,mądry wybór ukryłes kolczuge pod szatami,no no no,kto by się spodziewał,a teraz zaczynamy szkolenie,chodz za mną.
-a po co?Ja chcę spać!-powiedział zirytowany Izendor
-po to żeby się szkolic.
Izendor klnąc poszedł za Verimem
-nie zanieczyszczaj powietrza!Tu żyją KULTURALNI ludzie!
Doszli w końcu do sali
-Jesteśmy-rzucił Verim-to komnata,gdzie szkolę utalentowanych uzniów.
Komnata była wielka,bogatozdobiona,pośrodku stały manekiny oraz wypatroszone potwory.Większączęśc zajmowały jednak księgi,były też dwa stojaki na bronie.
Co teraz robmy?-spytał zirytowany Izendor
-na początek sprawdzimy toje umiejętności walki,weż ten miecz ze stojaka,ten długi KRETYNIE jeden!nie sztylet,ja też wezme długi miecz-zakończył Verim
-ale posiekamy się na kawałki-zaprotestował Izendor
-spokojnie te miecze są wykute do TRENINGÓW!Są stępione,a więc zaczynamy-powiedział Verim i rzucił się z mieczem w garści na Izendora
Zaczęła się walka,Izendor bardzo się starał przebić obrone przeciwnika jednak Verim blokował i kontratakował,nagle IZendor,oczuł że czujność przeciwnika słabnie i ...kopnął Verima w piszczel.Verim upadł,a Izendor przyłożył mu miecz do gardła.
-Dosyć!-przerwał głośo Verim-na dzisiaj starczy walki,nikt mnie jeszcze nigdzy nie zaskoczył,a tu jakiś młody uczeń kopnął mnie,sztuczka stara jak świat, a teraz młodzieńcze odłóż miecz.
-I co dalej? czybędziemy jeszcze ćwiczyć walke?
-od walki się tak łatwo nie wywiniesz,może dam cie na arene,ale to tylko przyszłość więc nie miej nadziei,teraz będziemy ćwiczyc magie,widzisz te manekiny skup się na nich i przyzwij ogień,o widze że już przyzwałeś.a teraz, popchnij magią kule ognia w manekin.
Izendor zrobił tak jak mówił Verim i spopielił manekina.
-chłopcze przebiłeś moje zaklęcia ochronne za pierwszym razem!Wiesz jaką masz moc?!.Teraz zrobisz to samo ale z innnym manekinem i innym czarem.
Izendor ćwiczył wszyskie możliwe cary:kule ogniste,kule kwasowe,pioruy kuliste,ogniste i lodowe strzały,a nawet przenosił przedmioty.
-Starczy już-powiedział Verim-jest wieczór idź do swojej komnaty i prześpij się jutro będzie cięższy trening.
Izendor poszedł do swojej kwatery,a tu nagle jakiś uczeń go zaczepia i mówi:
-dzisiaj o północy przyjdź do pokoju rozrywki,jesteś trupem,nikt dawno nie zdobył względów mistrza,a tu jakiś chłopak z wiochy przychodzi i ma względy.
-Tu bucu,ty gnojkuprzyjde i zrobie zwas mielonke-powiedział i trzasnął go z pięściw twarz.
-a mój nos!-wrzeszczał uczeń trzymając się za nos-złamałeś mi nos!Zoaczysz TO MY z CIEBIE zrobimy mielonke.
- ne gadam z głupolami-powiedział IZendor i poszedłdo swojego pokoju
-ciekawy jestem czy będą jakieś problemy-pomyślał i zasnął.


Roździał 4
Izendor myślał czy dobrze zrobił przyjmując wyzwanie,ale pomyślał że pójdzie tam.
Była północ Izendor ubrał kolczuge,a na nią szate maga,wziął swój miecz i poszedł.
Zatrzymał się przed sałą,jeszcze raz pomyślał i wszedł tam.
-Witaj-powiedział ten uczeń z tamtego spotkania-a jednak przyszedłeś
-i co z nosem-spytał Izendor
-dobrze-odpowiedział zdenerwowany
-znowu mam ci go złamać?
-teraz ci nie pójdzie tak łatwo,mam kumpli-powiedział wskazując na grupe postaci
-I co z tego?
-to że możemy cię zabić-powiedził pokazując jakiś świstek papieru-to kodeks gildi pisze tu że magowie mogą sie pozabijać jeśli mag przyjmie wyzwanie
-to znaczy że ja moge ciebie zabić albo ty mnie?
-tak
-no to zaczynamy-powiedział Izendor.
Magowie cisnęli w niego kulami ognia,jednak spóźnili się o ułamek sekundy,gdyż Izendor zdążył rzucić czar ochronny,czar połączony z magią kolczugi osłabił czary,jednak Izendora odrzuciło na kilka(naście) stóp,Izendor udeżył w ściane.Izendorowi krew leciała z ust,jednak wstał wyciągnął miecz i rzucił się na magów,obcinał głowy przebijał,palił żywcem magów.Magowie gineli jeden po drugim,został się tylko jeden,który upadł na ziemię pod wpływem kuli ognia,był na tyle silny by przeżyc bez czaru ochronnego,Izendor pochylił się nad nim wyczarował lodową włócznie,przyszpilił włócznią maga do podłogi,i spalił maga.
Izendor popatrzył na "pole bitwy",Wszędzie leżały ciała,wszystko było zalane krwią,a popiół był wszędzie.
-Co ja uczyniłem pomyślał Izendor-zabiłem tylu ludzi!po co?!Jednak nie ma co płakać nad rozlanym piwem.Musze iść do swoich kwater.Izendor nie wiedział ilu wrogów sobie zrobił i ile będzie go kosztować ten pojedynek.
Roździał 5
Izendor obudził się,nie wierzył w to co wczoraj zrobił,nie wierzył że zabił tyle osób.
Wyszedł ze swojego pokoju,jednak w jego strone kierowała się grupa magów z Verimem na czele.
Głupcze!-Zawołał Verim-Musimy cię teraz zabić,zamordowałeś tyle osób,poddaj się to zginiesz szybka śmiercią
-A jesłi nie?-odparł Izendor-nie mam zamiaru tego zrobić,przysięgałem zemste,niezatrzymasz mnie starcze,zdałem sobie sprawe ze swojej mocy!
-Jeśli się nie poddasz to zginiesz w cierpieniach.
Izendor wiedział że nie pokona magów swoim doświadczeniem,miał przewage dlatego że jego czary były potężniejsze,ale magowie mogli znać bardzo złożone czary,a on posiadał tylko podstawowe czary.
Izendor podjął decyzje:spróbuje użyć czaru uśpienia i uciekne.
Verim użył zaklęcia ognistej kuli jednak spóźnił się,Izendor zdążył użyć podstawoego czaru obrony,jednak czar był na tyle silny żeby Izendorowi poparzyło ramie,poparzony syknął z bolu,
Izendor użył zaklęcia uśpienia,wiedział ze nie podziała długo,miał góra 10 minut na ucieczke.
Izendor uciekał z gildi,wiedział że nie ma za dużych szans,jednak nie miał nic do stracenia....
Uciekłem-pomyslał Izendor-to może się skonczyć tragicznie,może nie będe miał okazji do wypełnienia zemsty jednak warto próbować.
Nagle syknął,zobaczył ramie,skóra była spalona,a w promieniu 1000 mil nie było żadnego miejsca gdzie mógłby się uzdrowić......
Izendor przeszedł już około 100 mil,postanowił rozbić obozowisko w pobliskim lesie,więc wszedł do lasu,rana bolała jeszcze bardziej,jednak Izendor zdołał dojśc do lasu,nagle poczuł że traci przytomnośc,czuł że odpływa jednak,nie mógł się temu przeciwstawić...
Roździał 6
Izendor obudził sie w jakimś pomieszczeniu,w którym można bylo wyczuć atmosfere grozy,nagle poczuł to samo,znowu tracił przytomnosć.........
......Obudził się,teraz czuł że ma znowu siłe,czuł się silny,wiedział że ktos mu pomógł,nie wiedział jdnak kto,nagle poczuł uczucie błogości i zasnął......
Wstawaj-powiedział jakiś łagodny głos-spałeś wiele czasu,to było silne zaklęcie,cud że przeżyłeś,jednak nie dziwie się,jesteś wybrańcem.......
-Skąd o mnie wiesz?
-Wiem wiele,więcej niż inni ludzie-odparł głos
-Ale kim jesteś?
Nagle koło Izendora pokazała się jakaś postać z kapturem na głowie,który zasłaniał również twarz,była szczupła,czuć było od niej moc.
-Jestem kimś ważnym,kimś kto chce ci pomóc,nie odżucaj tej pomocy,pamiętam jeszcze stare czasy,jesteś wybrańcem więc mam obowiązek ci pomóc....
-Dlaczego masz ten obowiązek?
-Powiem ci później...
-Dlaczego mnie wziąłeś do tego domu?
-Jesteś wybrańcem,masz moc jednak nie masz doświadczenia,nie odrzucaj mojej pomocy,moge cię nauczyć wielu czarów o których inni magowie nie mają pojęcia,naucze cie walczyć mieczem,jednak póki co dam ci pewnien prezent...
Postać wyszła z pokoju,wróciła z łukiem i małym lusterkiem.
-Masz to lusterko,zobacz swoją twarz-powiedzial nieznajomy
Izendor spojrzał w lusterko i zobaczył całkiem inną twarz,jego skóra nie była już blada,była podobna do ludzkiej,ale uszy iwłosy miał takie same.
Czemu sie zmieniłem-spytał się Izendor-przecież miałem bladą skóre,odpowiesz mi?
-twoja przemiana dobiegła prawie do końca.
-Dużo wiesz,ale skąd tyle wiesz??
-wiem wiele rzeczy,jestem najstarszą żyjacą istotą w tym świecie,widzisz ten łuk?Ten łuk dorównuje potęgą magiczną twojemu mieczowi,ktos chciał żebyś go dostał..
-Ale kto?Kim jesteś?Nic o tobie nie wiem........
-Przyjdzie czas,od jutro zaczynamy trening,prawdziwy trening,jednak odpowiem na twoje drugie pytanie,jestem ostatnim żyjącym nekromantą,tylko dzięki tej sztuce żyje tak wiele czasu........
-Nekromantą?!Ale legendy mówią że ostatni nekromanci zginęli w czasie wojny bezimiennego z władcą demonów.
-Legendy kłamia,znam prawdziwą wiedze,nekromanci nie walczyli po stronie demonów ale po stronie bezimiennego.
-Przecież nekromanci....-Izendor nie dokończyl zdania gdyż tajmeniczy nekromanta mu przerwał
-Nekromanci nie są źli,ludzie się ich boją i dlatego ich nienawidzą,nekromanci szukają wiedzy na temat śmierci bardziej niż inni magowie,jednak demony mordowały nekrmoantów,gdyż bali się że nekromanci pokrzyżują ich plany.
-A ty jesteś ostatnim nekromantą?
-Tak,byłem drugim najpotęniejszym nekromantą na świecie,jednak z czasem zacząłem słabnąć.
-A kto był najsilniejszym?
-Odpowiem na to pytanie kiedy zakończysz szkolenie,jutro zaczynamy,twoje szkolenie będzie trwać 3 lata,później dowiesz się prawdy o tamtej wojnie.
Roździał 7
Izendor trenował ciężko,uczył się strzelać z łuku,walczyć mieczem,magi,a w szczególności nekromancji.Siła Izendora rosła codziennie,czekiwał kiedy miną trzy lata,wiedział że wtedy pozna prawde,nie wiedział czy
będzie mu pasowała czy nie,wiedział ze chce ją poznać.

Mineły 3 lata,Izendor władał bardzo złożoną magią,był silnym wojownikiem i wprawionym łucznikiem,wiedział że teraz ma szanse dokonać zemsty.
Minely trzy lata odkod przyszedł ranny do nieznajomego,teraz nadszedł czas ujawnienia prawdy.Miał nadzieje że niezajomy powie mu to co mial powiedzieć,nadszedł ten dzień dzisiaj on miał wzystko powiedziec Izendorowi.
Wyszedł z pokoju,a koło niego stał nieznajomyz dziwnym sztyletem podszedł i jakby nigdy nic przebił Izendorowi serce........
Izendor upadł na ziemie,krew leciała z rany,już nie żył,już odszedł do krainy śmierci,jego ostatnią myslą było że nieznajomy go zdradził,nie wiedział czemu,przeciez nienajomy trenował go lata,nie wiedział czemu,przecież mógł go zabić wcześniej,to nie miało sensu.
Roździał 8
Izendor,był tam,był w krainie śmierci,on umarł,ale czemu?Czemu nienajomy go zdradził?Izendor miał dostać tą odpowiedź niedługo,onczuł że nie umarł w całości,jakaś część żyła,jakaś częscnie pozwalała mu odejść.
Negle znalazł się na czymś w rodzaju stołu,lezał na nim,a koło niego stało pięć postaci,byli duchami,Izendor nie mógł się nawet ruszyć,był spętany jakąś mocą,postacie podeszły do niego,jeden duch miał szpiczaste uszyi łuk,drugi miał ludzkie uszy oraz miecz i tarcze,trzeci był mały,z toporem,czwarta postać była wielka a w ręce dzierżyła wielki topór,piąta zaś miała szpiczaste uszy i skrzydła,przez ramie przewieszony łuk,a w ręce trzymał miecz,był zadziwiająco podobny do miecza Izendora,
nagle skrzydlata postać podeszła do Izendora i powiedziała:
-Widze że mój przyjaciel ci pomógł,przejśc do końca twojej ewolucji.
-Jakiej ewolucji?On mnie zabił!Kim jesteś?-powiedział Izendor
-Widze że nie wiesz o co chodzi,Ja równiez przechodzilem ewolucje,on cie nie zabil on cie tu wysłał a tym samym pomógł ci dojść od ostatniego stopnia,jestem bezimiennym bohaterem, on był moim przyjacielem,walczyliśmy ramie w ramie z demonami,byliśmy silni,on był przywódcą ostatnich nekromantow a ja wolnych ludów...
-Jakich ludów,z tego co mi wiadomo sa tylko ludzie
-mylisz się ta Niwerlandia powstała po stworzeniu prawdziwej Niwerlandi,w tej drugiej zamiszkiwały cztery wolne ludy:Elfy,niezrównani łuczniy i magowie natury,ludzie,mogący być magami i wojownikami,byli najbardziej wszechstronnym ludem,krasnoludy,będące najpotężniejszymi kapłanami i wytrzymałymi wojownikami no i orkowie,rasa kierująca się honorem,żyjąca na pustkowiach,
byli twardzi,wcześniej walczyli z innymi rasami,jednak powstało przymiże mające na celu wygnać demony,byli dziy i niekorzesani jednak kierowali się swoim honorowym kodeksem.
Teraz wrócisz do świata żywych,mój przyjaciel wytłumaczy ci jak dojsc do prawdziwego świata,jednak najpierw dostaniesz prezent.
Nagle pieć postaci wyszeptało jedno słowo,ciałem Izendora wstrząsnęly dragawki,a on poczuł że jego moć rośnie.
Nagle poczuł że coś go szarpie......
Wrócił do świata żywych,zobaczył nekromante i zasnął
Roździał 9
-Nareszcie jesteś-powiedział nekromanta-bałem się że nie wrócisz do świata żywych,już rok ciebie nie było,twoje ciało po prostu zniknęlo....
-Rok?Jak to możliwe?
-Czas w krainie śmierci płynie inaczej,stałeś sie silniejszy,nadszedł czas,nauczysz się jak przejść do prawdziwego świata,jednak najpierw musze ci cos dać chodź za mnął.
Izendor poszedł za nim,wyszli z domu,mag wyszeptał kilka słów z ziemi jakby nigdy nic "wyrosła" skrzynia.
Nekromanta otworzył skrzynie i wręczył Izendorowi jeden pakunek,później wyszeptał inne słowo a ziemi pojawił się dół wypełniony czerwonm płynem.
-Wrzuć tam swój miecz łuk i ten pakunek-powiedział nekromanta
-nic się nie stanie?
-nie obawiaj się....
Izendor wykonał polecenie,wrzucił te rzeczy do tego czerwonego płynu,zastanawiał się czym on jest.
-Ten płyn to krew.-powiedział nekromanta jakby usłyszał myśłi Izendora-to jest krew potężnych istot zwanych smokami,ma też domieszke mojej krwi i krwi bezimiennego oraz przedstawicieli 4 wolnych ludów.
-Smoki?Legendy opowiadają o tych stworach,były dumne szlachetne,mądre i aroganckie.
-tak,jednak nie staly po żadnej stronei konfliktu a to przyczyniło się do ich zguby,ostatni smok,będący zarazem najpotęzniejszym smokiem jakiego świat widział przed śmiercią podarował tą krew.
Nagle płyn zaczął parowac,jednak dalej została się krew,a z płynu wynurzyły się przedmioty,które Izendor tam wrzucił.
-Teraz-powiedział nekromanta-została się tylko krew ojca smoków,musisz przejść ten rytułał,musisz się napić smoczej krwi i wyciągnąć bronie
-chyba sobie kpisz?-zapytał z niedowierzaniem Izendor-co to ma znaczyć?
-zobaczysz-odparł mag-to jednya szansa,jednyna i niepowtaralna,musisz to zrobić,to twój bilet d nowego świata i zemsty,nie mamy zbyt wiele czasu.
-jak to?-o co ci chodzi?
-zobaczysz za chwile,jednak musisz zrobić to co ci powiedziałem.
Nekromanta podał Izenodorowi złoty puch,Izendor go przyjął,wszedł niechętnie do dołu z krwią,krew zakrywała go do szyji,wyciągnął łuk,miecz i tajemniczy pakunek,napełnił kielich krwią i napil się,poczuł ze cos dziwnego sie z nim dzieje,stracił po prostu przytomnosc z zanużył sie w krwi,nagle zasnął,miał wiele snów,różne potwory,demony i nieumarli stali na przeciwko armi,a na jej czele stało pięć postaci,jedna z nich miała skrzydła.
Nagle Izendor się obudziłi wyszedł z krwi.
Co się stało?-zapytał zdenerwowany Izendor-ti miało być bezpieczne,czemu straciłem przytomność i przeżyłem?
-Ewolucja się dopełnia,smocz krew nie może cię zabić gdyż sam masz w sobie część smoka,to był dar,który dostałeś,przkonasz się o nim jednak później,nie mamy zbyt wiele czasu,odpakuj ten pakunek.
Izendor odwinąłpakunek z taczających go szmat,jego oczom ukazał się dziwny pancerz,miał otwory mniej wiecej w miejscu łopatek,była lekka,były też rękawice,buty i nagolenniki,z tego zestau biła wielka moc.
-Ten zestaw nosił bezimienny bohater-powiedział nekromanta-teraz ten zestaw odzyskał dawną moc,to samostało sie z mieczemi łukiem,przedmioty sa tak samo potężne jak za dawnych dni...
Nagle twarz nekromanty zbladła
-Oni nadchodzą,jednak zdobędziemy pomoc,wszystkie niedobitki idą w tą strone,przewodzi im mag zwany Verim-nekromanta powiedział te słowa z nutą strachu w głosie-posłuchaj musisz dać mi czas,na otworzenie portalu do tamtego świata,postaraj sie z nimi jakoś dogadać.
-dobrze-odparl Izendor-jednak może być "mały"problem
-Wiem co zrobiłes,a teraz idź to twoja jednya szansa,moje przeznaczenie mnie dopadło,byłem przedstawicielem ludzi,jako jedyny z wszystkich przedstawicieli przeżyłem,a teraz idź.
-Masz tyl lat?Jesteś bardzo stary,a jednak zachowałeś swoją moc,jednak ze względu na szacunejaki do ciebie żywie,postaram się z nimi dogadać.
Izendor założył zbroje.Nagle na polane na której stała wieża nekromanty wpadł odział ludzi.
-Verimie-zawołał IZendor-chodź tu
Verim podszedł do Izendora i zapytał się:
-skąd mnie znasz?Jesteś wrogiem czy przyjacielem
-Nie poznajesz mnie?Jednak stoimy po tej samej barykadzie.
-To ty-wyszeptał Verim-morderco,masz szczeście że jesteśmy po tej samej stronie,teraz musimy dogadać sie ze starcem.
-dogadałem się z nim,to on mnie uratował,twoje zaklęcie by mnie zabiło,jednak jestem potężniejszy niż myślałeś....
-Widze,twoja skóra zmieniła barwe,jednak w cześci rozumiem twoje zachowanie,wiedziałem że przyjęcie ciebie wiąże sie z ryzykiem,byłeś w szoku,byłeś nieprzewidywalny,byłeś zrozpaczony,jednak teraz nie mamy czasu na gadanie,
musimy ustawić szyk bojowy.
-Musimy przez jakiś czas bronić wieży,jeśli nekromancie się uda otworzy portal.
-jaki portal?-spytał zdziwiony Verim-o co ci chodzi?
-zobaczysz-odparł Izendor-to nasza jedyna szansa.
-dobrze-powiedział Verim-rozmowe morzemy uważać za skończoną?
-tak.
Ludzie!-zawołał Verim-To nasz jedyny dzień,mamy szanse,ustawić szyk bojowy,wojownicy,chronić magów,jeśli mamy umżeć to zróbmy to z honorem!Będziemy walczyć do końca.
Minęla godzina,nagle na polane wbiegła armia demonów,magowie ciskali różne zaklęciaw strone wroga,a wojownic stali niewzrószeni,czekali aż demony podejdą do nich,wtedy miała rozegrac się finalna batali,demony przewyższały ludzi dziesięciokrotnie.
Izendor stał na czele wojowników,mógł oczywiscie wspomagać magów,jednak kazdy zabity demon sprawiał mu satysfakcje,wyciągnął łuk i zaczął szyć w strone demonów,kiedy demony były blisko Izendor wyciągnąl miecz i zaczał biec w strone demonów.
Roździał 10
Za Izenodrem biegli wojownici i magowie,jednak to Izenodr pierszy zaatakował szeregi wrógów,zabijał mieczem i magią,był potężny,reszta ludzi walczyła dzielnie,a na ich czele stał Verim
Nagle jakiś płomień otoczył wierze iz płomienia wyszedł jakiś potwór w kapturze z mieczem dwuręcznym,to był jeden z generałów,był silny,na tyle silny by zagrozić Izendorowi.
Izendor podszedł do niego i ciął mieczem z góry,demon sparował,i zaatakował Izendora ognistą kulą.Zaklęcie udeżyło Izendora w klatke piersiową i odrzuciło go na dwanaście metrów,Izendor wstał i zawołał:
-tylko na tyle cię stać?!
-stać mnie na więcej-odpowiedział demon i zaatakował IZednora zróżnicowanym wachlarzem zaklęć,Izendor również go atakował zróżnicowanymi zaklęciami,jednak nagle demon ryknął i podbiegł do Izendora,tym razem chciał pchnąć Izendora mieczem,jednak Izendor sparował udeżenie i wtedy zaczeła się walka na miecze,
Izendor walczył dobrze,jednak nie osiągnł szczytu potegi więc demon dorównywał mu umiejętnościami walki,iskry sypały się obficie,dwie klingi zdeżały się ze sobą,jednak miecz Izendora był jednoręczny,więc Izendor miał drugą ręke wolną.
Nagle demon zaczął zdobywać przewage,Izendor nie zdołał zablokować cięcia,które wymierzone było w noge Izndora,Izendor upadł an ziemie,miał szczęście że użył przed bitwą zaklęcia ochronnego i że założyłpanczerz,jednak cięcie było na tyle silne żeby Izendor upadł,demon miał zadać ostatni cios,chciał przyszpilić Izendora mieczem do ziemijednak spóźnił się,gdyż Izendor się przeturlał i ciął demona w rekę,djednak demon z ociętą ręką był dalejgroxny,gdyż mógł używac szponów i magi.
Demon odszedł do tyło i spojrzałna na kikut ręki
-zapłaciszmi za to!-zawołał i zaczął biec wstrone Izendora,chciał go zabić szponami.
Izendor jednak wystawił miecz do przodem w strone biegnącego demona,demon się na niego nabil jednak zdążył,wbić Izendorowi szpony w ramie.
Izendor syknął z bólu,wyciągnął miecz z ciał demona i zaczął patrzeć na pole bitwy,ludzie przegrywali,jednak pośmierci dowódcy demonów,wstąpił w nich duch bojowy i walczyli ze zdwojoną skutecznością.
Walke trwała jeszcze dwie godziny,nagle na placu bitwy zostało się tylko sześć osób:Izendor,Verim,dwóch magów i dwóch wojowników,za to demony dalej atakowały.
Jednak walczyli z demonami dalej,na polu bitwy więkoszość ciał było cialami demonow,jednak wkońcu na placu zostali się tylko Izendor i Verim,stali na progu wejścia do wieży,miotali zaklęcia,jeednak kiedy Izendor sie obrócił byzabić wroga,który się za nim skradał,strzał udeżyła dokładnie w miejsce gzie na zbroi Izendora był ten otwór,Izendor jednak nie zważając na ból ruszył do walki,Verim ruszyłza nim,obydwoje byli potężni,demony padały jeden po drugim,jednak demony dalej miały armie,wiec obydwoje zaczęli się wycofywać do wieży,kiedy Verim miał wejść do wierzy trafiło go zaklęcie lodowej włóczni,został nią przebity na wylot,zawołał tylko:
-Uciekaj chłopcze!W tobie nadzieja!
Kiedy Izendor wchodził na najwyższe pomieszczenie wierzy,zobaczył nekromante,a koło niego portal
-Przechodź przez ten portal-powiedział nekromanta-jestes ostatnią nadzieją wolnych ludów
-A co z tobą?
-Moje przeznaczenie się dopełni,powinienem być martwy-kiedy powiedział te słowa zawlił wejście do wieży
Izendor przeszedł przez portal,zobaczył jakieś miasto i stracił przytomność z powodu straty dużej ilosci krwi.


Kiedy nekromanta zauważył że Izendor przeszedł przez portal,planował uzyżć czystej magi.
Naszykował zaklęcie i wypowidział tajemne słowa,kiedy je wypowiedział fala czystej energi zniszczyła tą falszywą Niwerlandie,nekromanta nie przeżył zaklęcia,wiedział że umże,nareszcie mógł się zobaczyć ze swoim starym przyjcielem.
Roździał 11
Izendor obudził się na jakimś łóżku,pościel była miękka,czułże nie może się ruszyć,czuł ból w miejscu gdzie demon przebił mu brzuch szponami,oraz w miejscu gdzie miecz roźciął Izendorowi noge,czuł okropnym ból,jednak zauważył też obecność bandarzy w tych dwóch miejscach.
Nie miał jednak siły,spróbował wstać,jednak coś go paraliżowało,nagle jego gniew z tego powod że był sparaliżowany magią wzrósł,wyszeptałkilka słów,które powinny go uwolnić.
Udało się,już nie był spętany paraliżem jednak prób wstania zakończyła się fiaskiem,kiedy spróbował wstać poczuł wielki ból,zajęczał tylko,czuł że traci przytomność,jego ciałem wstrząsnęły drgawki,spadł z łóżka i poczuł jeszcze większy ból.


Obudził się na łóżku,tym razem ten dziwny paraliz,był jakby silniejszy,Izendor wypowidział słowa jednak paraliż nie ustępował,to było coś dziwnego,to były jakby magiczne sznury które nie pozwalały mu się ruszyć.
Wiedział że musi czekać dopóki ktoś nie zdejmie z niego tego paraliżu,jednak ten ból był niedowytrzymania,rany bolały go okropnie,czuł że trawi go gorączka.
Jednak czuł wielki gniew,był sparaliżowany i bezsilny,nawet jakby nie był sparaliżowany to i tak nie móglby wstać.
Poczuł nagle wielką słabość,poczuł ból i znowu jego ciałem wstrząsnęły drgawki,przed utratą przytomności zobaczył jeszcze biegnącą w jego stronę jakaś postać.


Izendor obudził się w tym samym łóżku,tym razem nie czuł bólu w miejscu gdzie wbiły się szpony,nie czuł paraliżu,jednak dalej czuł ból w nodze,ale był mniejszy,czuł że nie będzie mogł teraz wstać,jego siły zostały mocno nadwyrężone,było bardzo wykończony,jednak czuł że to wykończenie jest efektem walki z bólem,wiedział że będzie mu potrzebny odpoczynek więc zasnął...

Nagle w drzwiach stanęła piękna elfka,miała złote włosy,błękitne oczy,była szczupła,uśmiechnięta,byłą po prostu piękna.
Elfka kiedy zobaczyłże Izendor nie śpi podeszła do jego łózka i powiedziała:
-Witaj nieznajomy,masz szczeście że przeżyłeś,mało brakowałoa byś zginął,te razny były głębokie,jadnak najgorzej wyglądała ta rana w miejscu brzuch,miałeś szczeście,że przeżyleś,ale prawdopodobnie gdyby nie pomocnaszych magów,byłbyś już w krainie cieni.
-Tylko po co uzyliście zaklęcia paraliżu?-zapytał Izendor-to nie było potrzebne.
-To było dla twojego dobra,baliśmy się że spadniesz z łóżka,a to mogło spodować twoją śmierć,byliśmy ździwieni,kiedy przełamłeś ten paraliż,musiałam osobiście uzyc zaklecia magów,jednak bałam się że znowu je przełamiesz więc pomagało mi sześciu silnych magów.
Zobacz profil autora
Urudin
...:User:...



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czw 10:31, 27 Lip 2006 Powrót do góry

A tu daje zupełnie o czymś innym:



"Nazywał się Hockon,był barbarzyńcą z dawno zapomnianego plemienia,krążył po świecie i wykonywał zadania zlecone przez różnych magów,szlachte,przez kupców do ochrony karawany,był silny,był wytrzymały i szybki,był już popularny w swoim "fachu".Aktualnie miał zlecenie obronienia karawany dążącej do Vackell.Był rześki dzień kiedy ruszyli do Vackell,gdyby Hockon się dowiedział co będzie go czekać w tej podróży nigdy by nie wyruszył w tę podróż,w karawanie była piękna dama ,oszołomiła Hockona swoim pięknem od kiedy Hockon ją zobaczył poczuł do niej miłosć,jednak bał się jej tego powiedzieć,był w końcu barbarzyńcą jego przeznaczeniem była walka.Jednak zauwazył że dama rzuca mu ukradkiem spojrzenia.Był dwudziesty ósmy dzień odkąd wyruszli do Vackel z dalkiego wschodu.Karawana szła powoli,jeszcze kilka dni i to byłby kres podróży Hockon mógłby pogadać z tą piękną kobietą,jednak jego losy nie miały się tak potoczyć.Nagle z pobliskich krzaków wyskoczyła banda rabusi,było ich wielu a przewodził im mag w czarej szacie,nie chcieli pięniędzy,grabili i niszczyli wszystko.Straż karawany ulegała przed liczebnością bandytów.Nagle jakaś zabłąkana strzała trafiła przerażoną dame w brzuch.Hockon podszedł do niej a te przed śmiercią powiedziała mu:-Gdybym żyła ty byłbyś tym jedynym,jednak los nie tak się potoczył.
Hockon wpadł w szał bojowy zabijał rabusi,wszędzie gdzie był na ziemi zostawały się tylko martwe ciała rabusi.Zaczął biec w strone maga,wiedział że to on dowodzi,wiedział że jeśli go zabije mają szanse na wygranął.Zaczął biec w strone maga z mieczem podniesionym do góry jednak nagle Hockona trafiła ognista kula,zdążył jednak przed tym rzucić maga mieczem, miecz trafił maga w głowe. Mag wyzionął ducha a Hockon padł bez przytomności na ziemie, ale rabusie uciekli.
-Witaj.Tutaj zaczyna się twoje nowe życie,jesteś w Vackel,ledwo przeżyłes jednak możesz się cieszyć życiem,miałes szczęście że od małego urodziłes się z większą odpornością na czary niż inni ludzie,wiem co się wydarzylo po drodze do Vackell......Myśle że po to miałeś tą odpornośc,bogowie wiedzą co robią........
Zobacz profil autora
Urudin
...:User:...



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czw 11:56, 27 Lip 2006 Powrót do góry

Daje to co napisałem w 20 minut dla mojego klanu na Redoranie.
Pewnego razu,krasnoludzki kowal Selmount wybrał się an spacer,był krasnoludem,a więc ciągnęło go do gór.
podczas wędrówki w górach natrafił na jaskinie,wrodzona ciekawość prowadziła go coraz dalej,w końcu natrafił na pomieszcze nie nie było w nim aż tak ciemno gdyż różne kryształki oświetlały pomieszczenie swoim blaskiem,Selomountowi zaświcił si błysk w oczach,miał już plan,wielki plan,przysiągł sobie że wróci do tej jaskini.
wróciłdo miasta,kuł dalej,jednak kuł z większym zapałem żył skromnie,odmawiał sobie wszystkirgo aż po sześciu altach andeszła upragnjiona chwila,zebrał 25 000 000 sztuk złota,zebrał kilka osób chętnych przygody,wynajął też grupe krasnoludzkich gorników,poszli razem do tej jaskini,górnicy kopali bez wytchnienia,a tyc kilka osób broniło jaksini.wkońcu została wykopana sieć tuneli.Selmount postanowił założyć własny klan nazwał go:Władcy cienia na cześć tej jaskini,która nie pierwszy rzut oka nieczym się nie wyróżniała.

Klan rozwijał się szybko,przybywało do niego coraz więcej ochotników, mimo iż powstał niedawno,dzięki dobremu przywódcy rósł w siłe,wszyscy członkowie pracowali najlepiej jak mogli,kowale kuli bronie,alchemicy robili miksturki,a wojownicy i magowie bronili jaskini.
Wkońcu klan zdobył fundusze żeby otoczyyc jaskinie grubym murem,okazało się że kryształki były magiczne,wielka brama została nimi umocniona,mur również został umocniony,udało się nawet odkopać z ziemi balroga,który w ramach wdzięczności dołączył do klanu..........

By Urudin
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)